Sylwester w ciepełku pomału staje się tradycją. Pal licho bale, nieważne fajerwerki, ważne że egzotycznie. Wtopić się w tłum tambylców i razem z nimi świętować narodziny Nowego Roku to jest to! Jak do tej pory każdy Nowy Rok spędzony poza Polską przynosił nam miłe niespodzianki. Jak będzie tym razem? Zobaczymy! Czas na planowanie: jedziemy do MEKSYKU!!! Ole!
Tym razem zadanie logistyczne będzie trudniejsze niż poprzednio: grupa wyjazdowa urosła do 12 osób! Dla tej dwunastki należy znaleźć przeloty, noclegi i przejazdy lokalne, tę dwunastkę trzeba będzie poprowadzić na zwiedzanie i nikogo nie zgubić... Oj będzie się działo!
TERMIN i PRZELOTY
O wyborze terminu zdecydowały dwa czynniki: po pierwsze wszystkim odpowiadał termin w okresie po Świętach Bożego Narodzenia do połowy stycznia. Po drugie o wyborze terminu zdecydowała cena: najniższa cena jaką udało się znaleźć na loty. I tak, po wielu zapytaniach i kombinacjach przelotów zadanych wyszukiwarce skyscanner znalazłam połączenie lotnicze Warszawa - Meksyk dla mojej ekipy. Pierwszy etap podróży to będzie przelot liniami KLM na trasie Warszawa - Amsterdam w dniu 29.12.2017 (wylot z Okęcia o 06:05, lądowanie w Amsterdamie o 08:15). Drugi etap to przelot liniami Lufthansa na trasie Amsterdam (wylot 11:00) - Frankfurt (lądowanie o 12:10, wylot o 13:20) - Mexico City (lądowanie na terminalu T1 o 18:45) realizowany tego samego dnia. W drogę powrotną wyruszymy 12.01.2018 z Cancun (wylot o 09:45) do Mexico City (lądowanie o 11:10). Ten lot wykupiłam u lokalnego przewoźnika: Interjet w cenie 303 zł. Kolejne loty zostaną zrealizowane liniami Air Canada według następującego schematu: Mexico City (wylot o 13:30) - Toronto (lądowanie o 18:55, wylot o 20:55) - Amsterdam (lądowanie o 10:35 w dniu 13.01.2018). Do Warszawy dotrzemy liniami KLM o godz. 16:10 dnia 13.01.2018. Koszt wszystkich przelotów, łącznie z lotem wewnętrznym w Meksyku z Cancun do Mexico City, wyniósł niecałe 2800 zł. Powyższe przeloty zostały wykupione za pomocą 3 oddzielnych rezerwacji.NOCLEGI
Rezerwację noclegów zrobiłam za pomocą portalu booking.com. Oczywiście z opcją darmowej rezygnacji przed grudniem 2017 roku. Hotele zostały wybrane w oparciu o kalkulację lokalizacji, ceny i posiadania prywatnej łazienki. Cóż - trochę komfortu musi być. Mój wybór padł na:1. Miasto Meksyk - Hotel Isabel: 3 noce w pokojach 2 osobowych z prywatną łazienką w cenie 1540 MXN (82 USD) za pokój.
2. Oaxaca - Hotel Nacional: 1 noc w pokojach 2 osobowych z prywatną łazienką w cenie 630 MXN (34 USD) za pokój.
3. San Cristobal de las Casas - Hotel Posada Las Rosas: 1 noc w pokojach 2 osobowych z prywatną łazienką w cenie 550 MXN (29 USD) za pokój.
4. Palenque - Hotel Cañada Internacional: 1 noc w pokojach 2 osobowych z prywatną łazienką i klimatyzacją, balkonem, możliwością korzystania z basenu w cenie 1050 MXN (56 USD) za pokój.
5. Playa del Carmen - Hotel Playa Encantada B&B: 6 nocy w pokojach 2 osobowych typu suite, z prywatną łazienką, klimatyzacją i śniadaniami w cenie 545 USD za pokój.
PRZEJAZDY BLISKIE I DALEKIE
Z portu lotniczego Meksyk - Benito Juarez (MEX) do centrum miasta można dostać się taksówkami w cenie około 180 pesos (36 zł) za pojazd dla 3-osób, metrem M5 w cenie 5 pesos (1 zł) - tylko gdy podróżujemy z bagażem podręcznym (obowiązuje zakaz wnoszenia dużego bagażu) lub metrobusem Linea 4 w cenie 30 pesos (6 zł).W Mieście Meksyk planujemy poruszać się metrem i pieszo. W planie jest przynajmniej jednokrotne skorzystanie z lokalnego autobusu aby zobaczyć trochę miasto oraz poczuć klimat (miasta, autobusu, ludzi,...) Ceny podróży autobusami wahają się od 4 do 7 peso, w zależności od rodzaju przewozu oraz długości trasy. Aby dostać się do Teotihuacan konieczne będzie skorzystanie z autokaru odjeżdżającego ze stacji Autobuses del Norte - Gate 8. Koszt podróży w obie strony wynosi 100 pesos (5 USD).
Przejazdy międzymiastowe chciałam kupić za pomocą portali ADO i ClickBus. Niestety bez posiadania konta w meksykańskim banku jest to niemożliwe: opłata za bilety może być wykonana jedynie przez posiadacza konta bankowego w Meksyku. Na szczęście poznałam Polaka, który mieszka i pracuje w Playa Del Carmen, prowadzi biuro turystyczne. Poprosiłam go o pomoc w zakupie biletów a on udzielił mi tej pomocy. I tak staliśmy się posiadaczami biletów na następujące przejazdy:
01.01.2018 – 11:00 wyjazd busem AU do Oaxaca (35 USD, 7h jazdy),
02.01.2018 –
21:00 – wyjazd busem OCC do San
Cristobal de las Casas (41 USD, 10h10’ jazdy)
04.01.2018 – 06:00 wyjazd busem OCC do Palenque (20 USD, 7h35’ jazdy)
05.01.2018 – 21:45 – wyjazd busem ADO do Playa del
Carmen (43 USD, jazda 12h35’)
UBEZPIECZENIE
Organizując wyjazd na własną rękę warto zadbać o zabezpieczenie w razie nagłej sytuacji lub nieszczęśliwego wydarzenia. Grupowe ubezpieczenie podróżne wykupiłam w TU Europa z uwagi na stosunek zakresu usług do ceny ubezpieczenia. Koszt ubezpieczenia dla jednej osoby wyniósł 49 zł.UWAGA KANADA!
Podróż powrotna wypada nam z przesiadką w Toronto. Aby zrealizować tę przesiadkę nalezy wykupić wizę kanadyjską. Wniosek składamy przez internet za pomocą strony: eTA Canada Po opłaceniu kosztów pozyskania wizy w wysokości 7 CAD = 21 zł otrzymamy maila potwierdzającego przyznanie wizy. Przynajmniej tak było w naszym przypadku ;)
WSTĘPNY PLAN WYCIECZKI
W Mexico City wylądujemy w piątek 29 grudnia 2017 roku o godz. 18:45. Tego dnia zameldujemy się z Hotelu Isabel i jak starczy nam sił to wieczorem przejdziemy się na spacer na Plaza Garibaldi popatrzeć na występy mariachi. 30 grudnia rozpoczniemy od wizyty w Muzeum Archeologicznym, planujemy zwiedzić miasto Meksyk, pospacerować po parkach i ulicach. W Sylwestra pojedziemy do Teotihuacán i Guadalupe, a wieczorem udamy się na plac ZOCALO i tam powitamy Nowy Rok.
Pierwszego dnia stycznia pojedziemy busem do Oaxaca, do Hotelu Nacional i kolejnego dnia z rana wyjdziemy na zwiedzanie Monte Alban. O godzinie 21:00 wyruszymy nocnym busem do San Cristobal de Las Casas. Trzeciego dnia stycznia po godzinie 7:00 rano zameldujemy się w Hotelu Posada Las Rosas i wybierzemy na spacer po tym podobno najpiękniejszym mieście Meksyku. Czwartego stycznia pojedziemy porannym busem do Palenque i około godziny 13:30 zameldujemy się w Hotel Cañada Internacional. Na miejscu zdecydujemy czy spędzimy to popołudnie relaksując się w hotelowym basenie, czy też wybierzemy się na wycieczkę nad wodospady Misol-Ha i Aqua Azul. Piąty dzień stycznia spędzimy na spacerze po ruinach kompleksu Palenque, a następnie wyruszymy nocnym busem do Playa del Carmen na wypoczynek. Około godziny 10:30 zostawimy bagaże w hotelu Hotel Playa Encantada B&B i pójdziemy zamoczyć się w ciepłych wodach Morza Karaibskiego. W Hotel Playa Encantada B&B zostaniemy do 12 stycznia, do końca naszego pobytu w Meksyku. Z Playa del Carmen będziemy mogli zrobić wycieczki do Tulum, Chichen Itza czy Cancun oraz wykupić rejs na wyspę Cozumel aby podziwiać rafę koralową.
Rejs łodzią podwodną Atlantis Submarines po głębinach wokół wyspy Cozumel już wykupiliśmy. Przyjemność ta wyniosła 95 USD od osoby, trochę sporo ale cóż: jak szaleć to szaleć!
Polecam mapy i garść wiedzy o Meksyku (i nie tylko) ze strony https://moon.com/maps/mexico/
WYJAZD
Nasz wyjazd rozpoczął się od spotkania w Warszawie w hotelu Ibis Budget (pokój 2os. wykupiliśmy w cenie 39 zł!) w czwartek 28.12.2017 r. wieczorem. Po powitalnym piwku rozeszliśmy się do swoich pokoi na nocleg, gdyż 29.12.2017 trzeba było wstać około 03:00 - czyli w środku nocy. Na lotnisko dojechaliśmy taksówkami na czas, odprawiliśmy się i polecieliśmy kolejno: do Amsterdamu - Frankfurtu - Mexico City. Podróż przebiegała zgodnie z planem, zarówno linie KLM jak i Lufthansa nie zawiodły. Zostaliśmy nakarmieni i napojeni na pokładzie i wylądowaliśmy w Mieście Meksyk.Na lotnisku wymieniliśmy część USD na MEX. I tu UWAGA: obecnie kurs wymiany na lotnisku jest mniej opłacalny niż w mieście! W naszym hotelu wymienialiśmy dolary na peso w przeliczeniu 1 USD = 17 peso, a na lotnisku dawali 16,5 peso. Przy większych kwotach ta różnica o 0,5 peso zamienia się na bilet wstępu lub obiad. Na szczęście wymieniliśmy tylko część USD. W kiosku na lotnisku wykupiliśmy przejazd taksówką do naszego hotelu: koszt przejazdu wyniósł 63 peso od osoby, taksówki były dla 6 osób. Zameldowanie w Hotelu Isabel przebiegło sprawnie, po kilku minutach mogliśmy się odświeżyć po podróży i wyjść na pierwszy spacer po Meksyku aby skosztować pierwszej tortilli.
Hotel jest bardzo przyjemny, to stara kolonialna kamienica z wielkim patio na środku, pokoje rozłożone są w prostokącie wokół tego patio. Pokoje duże, czyste, łóżka wygodne, łazienka spora z ciepłą wodą - jest wszystko co trzeba. Położenie hotelu jest rewelacyjne, blisko do Zocalo, blisko do stacji metra Isabel la Catolica. Blisko sklepy i kramy z jedzeniem. Koszt pokoi zgodnie z podanym na booking.com.
30.12.2017 spotkaliśmy się na śniadaniu w barze hotelowym około godziny 8:00, a o godzinie 09:08 odjeżdżaliśmy metrem M1 (5 pesos) ze stacji Isabel La Catolica do Muzeum Antropologicznego: Av Paseo de la Reforma & Calzada Gandhi S/N (otwarte wt-nie 9:00-19:00, wstęp 70 pesos). Zwiedziliśmy galerię Teotihuacan zawierającą freski z Tepantitli, galerię Tolteków zawierającą figury atlanta i inkrustowanego masą perłową wojownika, galerię Mexicas z 24-tonowym słońcem, posągiem Coatilcue (Ziemi), naczyniami z obsydianu w kształcie ciężarnej małpy, kalendarzem kamiennym, galerię Oaxaca z nefrytową maską nietoperza, biżuterią, repliką grobu 104 z Monte Alban, galerię Wybrzeży Zatoki Meksykańskiej z gigantyczną kamienną głową, wielkimi posągami wojowniczek i bogiń, galerię Majów z maskami pośmiertnymi i insygniami królewskimi z grobowca Pakala w Palenque oraz figurę Chaca Moola z Chichen Itza. Muzeum jest wspaniałe, dopieszczone w każdym calu. Można w nim odpocząć poznając historię Meksyku.
O godz. 12:00 zakończyliśmy podziwianie eksponatów tego wspaniałego muzeum. Trzeba było ruszać dalej - miasto Meksyk na nas czekało. Przed wejściem do muzeum pojawili się Indianie w strojach ludowych. Można było zrobić sobie z nimi zdjęcie za kilka pesos.
Po sesjach fotograficznych wyruszyliśmy na spacer (1,3 km) do Burdeos aby złapać autobus 76-A-X (4 pesos) kursujący po Paseo De La Reforma. Jechaliśmy i podziwialiśmy wizytową arterię miasta a w niej Fuente De La Diana Cazadora i Anioła Niepodległości.
Dojechaliśmy do Metro Hidalgo i dalej udaliśmy się pieszo do Diego Riviera Mural Museum (wt-nie 10:00-18:00, wstęp 30 pesos) aby zobaczyć namalowany przez niego mural z postacią Śmierci i Fridy Khalo.
Po wizycie w muzeum ruszyliśmy dalej do Palacio de Bellas Artes (wt-nie 10:00-18:00, wstęp 60 pesos).
Następnie zaszliśmy na plac przed Church of San Francisco (z 1524 r. – od Cortesa), gdzie spotkała nas miła niespodzianka: odbywała się tam wystawa rzeźb Salvadore Dali (wstęp darmowy!).
Po nieoczekiwanym spotkaniu ze sztuką europejską udaliśmy się pod Casa de los Azulejos, w której mieściła się restauracja Emiliano Zapaty i podziwialiśmy piękną fasadę z kafelek. Następnie wtopiliśmy się w tłum na słynnej Avenida 5 de Mayo, którą dotarliśmy do Zocalo.
Największy plac Ameryki Łacińskiej przygotowany był na Sylwestra.
Poszliśmy zobaczyć Pomnik Jana Pawła II i wnętrze zapadającej się Katedry Metropolitarnej (11:00-15:00, free, najstarsza i największa w obu Amerykach). We wnętrzu katedry zamontowano wahadło ukazujące stopień przechyłu budynku: robi wrażenie!
Do prawego boku katedry przytulony jest Kościół El Sagrario, na którego dziedzińcu odnaleziono kalendarz aztecki. W kościele również są ślady niestabilnego podłoża: pękający sufit i filary. Wokół Zocalo znajduje się Ratusz Antiguo Ayuntamiento z arkadami z herbami, Sąd Najwyższy Suprema Corte de Justicia z muralem „Sprawiedliwość” na klatce schodowej, Palacio Nacional, który powstał na ruinach pałacu Montezumy i został wyposażony w murale Diego Riviery!
Przy Zocalo jest stacja metra, z której ruszyliśmy linią M2 (5 pesos) do General Anaya (15’-10 przystanków). Nim odjechaliśmy spotkała nas niemiła przygoda. Dopadło nas to, co dopada 90% turystów w Mieście Meksyk - KRADZIEŻ. Straciliśmy czujność i czekaliśmy na metro na wprost zjazdu ze schodów ruchomych, zamiast iść na początek peronu w rejon postoju pierwszego wagonu. Jeden z kolegów bawił się telefonem komórkowym. To chyba ich przyciągnęło. Ledwo podjechał pociąg to nagle zrobił się straszny tłok, sztuczny tłum. Nie szło się wydostać. Czułam jak jakieś ręce macają mój plecak. Na szczęście nic tam nie było, tylko apaszka. Dwoje z nas zostało wepchniętych do metra, reszta została na peronie. Dałam znać na migi tym w metrze żeby wysiedli na następnej stacji, a my tam dojedziemy. Pociąg odjechał, peron się wyludnił ale koleżanka złapała jednego z szajki rabusiów. Nie miał przy sobie zrabowanych rzeczy ale był porządnie wystraszony. Koleżanka waliła go torebką i kopała a on zszokowany stał nieruchomo. Nagle podeszła jakaś dziewczyna, z wyglądu studentka. Zaproponowała pomoc, wmawiała że to nie złodziej, że ona pomoże wezwać policję a oni złapią złodzieja. Koleżanka się zasłuchała a koleś odzyskał władanie w nogach i uciekł. Do dziś się zastanawiam czy ta panienka nie była z nimi w zmowie. W wyniku kradzieży koledzy stracili z kieszeni 2 telefony komórkowe i około 100 USD. Koleżanka, która została wepchnięta do metra straciła na 3 minuty torebkę - nerkę, którą złodziej najnormalniej odpiął jej bo wypatrzył gdzie jest zatrzask. Ja też miałam taką nerkę, ale jej pasek był przewiązany w biodrach polarem i nie było widać gdzie szukać zatrzasku. Koleżanka jak tylko poczuła, że odpinają jej nerkę, to zaczęła tak krzyczeć, że rabuś udał że znalazł torbę i ją jej podał. Nic nie zdążył wyjąć. Po tej przygodzie musieliśmy wieczorem się napić. Dzięki tej przygodzie nic więcej nie straciliśmy bo zaczęliśmy chodzić jak mafia: kobiety w środku, towar trzymaliśmy pod bluzami, byłyśmy ucharakteryzowane na ciężarne, nie wyciągaliśmy portfeli ani komórek czy aparatów w metrze. Pojechaliśmy zgodnie z planem na Cayoacan i zrobiliśmy spacer 2,1 km (30’) przez Heroes del 47 – Av Miguel Hidalgo do domu Hermana Cortesa, a następnie obok domu Fridy Khalo do jej muzeum.
Cayoacan to dzielnica artystów i ludzi majętnych, domy otoczone były wysokimi murami zwieńczonymi drutami lub tłuczonym szkłem. Około godziny18:00 wróciliśmy metrem M3 (5 pesos) z Cayoacan do Balderas (14’, 8 przystanków), przesiedliśmy się na metro M1 i pojechaliśmy do Isabel la Catolica (2’, 2 przystanki).
Po krótkim odpoczynku wybraliśmy się na spacer na Plaza Garibaldi 1,6 km (20’) posłuchać jak grają i śpiewają Mariachi.
Wciąż pamiętając o przygodzie w metrze chcieliśmy wstąpić do baru na drinka. Najlepiej do hotelowego baru by bezpiecznie i szybko dotrzeć do naszych pokoi. Bar hotelowy okazał się zamknięty: trwała w nim prywatna impreza. Zapytałyśmy ochroniarza, czy nie możemy wejść na drinka i zaraz wyjdziemy, bo musimy odreagować kradzież. I tak to zostaliśmy zaproszeni na prywatna imprezę dawnych Mariachi, poczęstowano nas tequilą, przebrano w kapelusze i poncha i śpiewano dla nas pieśni. REWELACJA! Pełen spontan!
Ostatni dzień 2017 roku przeznaczyliśmy na wizytę w Teotihuacan i Guadalupe. O godzinie 08:50 wyszliśmy na autobus (600 m = 10’) by o 09:10 wyjechać Transportes Electricos CCE1/A (4 pesos) z Republica de Uruguay do stacji Autobuses del Norte (jazda 22’; 11 przystanków). Na stacji w 2 kiosku na prawo od Gate 8 kupiliśmy bilety na autobus do Teotihuacán (round trip ticket 100 MEX=5,5 USD, jazda z peronu 7 ok. 1h30’, wysiadka przy wejściu 1 na stanowisko archeologiczne, powrót spod wejścia 3). O godzinie 11:30 rozpoczęliśmy zwiedzanie Teotihuacán (9:00-17:00, wstęp 70 MEX=4 USD).
Około godziny15:30 wsiedliśmy w autobus powrotny do miasta. Wysiedliśmy przy Metro Indios Verdes i udaliśmy się pieszo do Basilica of Our Lady of
Guadalupe 2 km (25’).
Bazylika robi wielkie wrażenie. Jest ogromna, zawsze pełna ludzi. W pobliże cudownego obrazu prowadzi ruchoma taśma: stoisz, modlisz się i jedziesz dalej... Warto zwiedzić pozostałe obiekty na terenie sanktuarium, a zwłaszcza wejść do kaplicy położonej na szczycie wzgórza za Bazyliką. Roztacza się stamtąd wspaniały widok na miasto. Przy kaplicy jest sklepik, w którym kupiliśmy różańce pachnące różami z oczkiem w krzyżu, przez które - jak patrzeć pod światło - widać portret Matki Bożej. Po zakupach udaliśmy się do Mercado Hidalgo (07:00-18:00) poszukać ziół i afrodyzjaków dla mężów, teściowych i zawistnych sąsiadów. W Mercado jest wszystko: od różańca po truciznę :) Szopkolandia warta zobaczenia.
Po wizycie w Bazylice i Mercado nadszedł czas na powrót do hotelu. Spacerem 800 m (15’) udaliśmy się do Deportivo March 18 na metro M3 (5 pesos), jechaliśmy 12’ (7 przystanków) do Balderas, przesiedliśmy się na metro M1 i jechaliśmy 2’ (2 przystanki) do Isabel la Catolica. Trzeba było zregenerować siły i odświeżyć się by móc godnie powitać Nowy Rok. Postanowiliśmy zrobić party w hotelu. Do naszej ekipy dołączyli inni podróżnicy i zrobiło się międzynarodowo :) Feliz Ano Nevo! Drugi, pełen wrażeń dzień spędzony w Mieście Meksyk dobiegł końca.
01.01.2018 r. to dzień podróży z Miasta Meksyk do Oaxaca dla 9 osób, a dla 3 osób to dzień przelotu na wypoczynek w Cancun.. Taksówki zamówione w recepcji hotelowej zawiozły nas odpowiednio na dworzec autobusowy ADO Terminal de Autobuses de Pasajeros de Oriente oraz na Terminal 1 AeropuertoCiudad de Mexico.
3 osobowa grupa poleciała liniami Interjet o 10:45 do Cancun, o 13:45 było lądowanie i przejazd busem ADO (godz. 14:25/14:50/15:20) do miasta (3 os. za ok. 15 USD), spacer do hotelu Ramada Cancun City (cena za pokój ze śniadaniem: 533 USD. W dniach 02-05.01.2018 zaplanowany mięli odpoczynek, podczas którego mogli: odwiedzić Playa Delphine – Bus Route-1 za 20 pesos – wstęp na wszystkie plaże Cancun jest bezpłatny!; zjeść kolację w Labna, PikNik, La Parrilla, Pericios; spędzić wieczór w Parque Las Palapas; wybrać się do obserwatorium Ka Yok – wstęp 30 pesos, otwarte 11:00-19:00 i inn.
06.01.2018 do godz. 13:00 wymeldowali się i przyjechali lokalnymi busami do Playa del Carmen do Hotel
Playa Encantada B&B na wypoczynek z nami.
9 osób o godz. 11:00 odjechało busem AU by przez 7 h jazdy podziwiać widoki środkowego Meksyku: góry, doliny, kaniony, lasy kaktusowe, Drzewa Jozuego, opuszczone wioski, spalone autokary po katastrofie drogowej (pozostawione celowo na drodze ku przestrodze)...
Autokary w Meksyku, z których korzystaliśmy, to wygodne, nowoczesne pojazdy. Były czyste i klimatyzowane, ale opowieści o 15 C ciepła w środku to mit. Kocyk sie przydaje, ale nie jest niezbędny. Autokary robią kilka przerw na trasie, najczęściej na dworcach, ale zdarzały się i gdzieś w wioskach. Przerwy trwają od 10 do 20 minut, kierowca zawsze informuje o której odjedzie. Autokarami tymi jeżdżą Meksykanie, bywało że jedynymi białymi byliśmy my. Pasażerowie byli dla nas mili, nic złego nas nie spotkało, czuliśmy się bezpiecznie. Podczas nocnych przejazdów kierowca puszcza pasażerom komedie w TV. Głośno je puszcza. Wrażliwym polecam zabranie korków do uszu. Bagaż główny oddajemy do luku, w zamian dostajemy karteczkę którą trzeba oddać na końcowej stacji aby odzyskać bagaż. Drobiazgi typu napoje, aparaty, telefony zabieraliśmy ze sobą. Nic nam nie zginęło.
Około godziny 18:00 dotarliśmy do AU Terminal Periferico Oaxaca. Odebraliśmy nasze bagaże i udaliśmy się spacerem do Hotelu Nacional. Kilometr ciągania bagaży po nierównych ulicach meksykańskiego miasteczka. Ale dotarliśmy do celu bez przeszkód.
Meldunek przebiegł sprawnie, mogliśmy wdrapać sie po wąskich schodach do naszych małych ale przytulnych pokoików. Szybki prysznic postawił nas na nogi i ruszyliśmy na rekonesans po okolicy. Hotel położony był idealnie: 5 minut spacerem do Zocalo, 2 minuty do bazarów, hal targowych i sklepów z Mezcalem :) Na Zocalo trafiliśmy na jakąś sjestę: grała kapela, plac był pięknie udekorowany, ludzi tłum...
Zwiedziliśmy Katedrę Our Lady of the Assumption królującą przy Zocalo, ale dużo większe wrażenie zrobiła na nas świątynia Santo Domingo z przepięknie zdobionym wnętrzem:
Po zwiedzeniu kompleksu świątyń warto wstąpić do muzeum (w cenie biletu wstępu do Zona Arqueologica) by zobaczyć między innymi kalendarz Majów oraz jadelitową maskę Pakala Wielkiego:
Z hotelu na plażę mieliśmy 10 minut spaceru. Niedaleko hotelu znajdowały się markety, wśród nich Walmart, gdzie mogliśmy tanio zaopatrywać się we wszelkie dobra spożywcze i nie tylko. Kawałek dalej za Walmartem znajduje się fajna restauracja, trochę kultowa w Playa: El Fogon (
Rejs łodzią podwodną nieco rozczarowuje. Firma Atlantis Submarine ma miłą i fachową obsługę, puścili dla nas film szkoleniowy po polsku i przygotowali certyfikaty z nurkowania po polsku. To miłe, ale sam rejs, a raczej widoki podwodne nie powalają. Jednak dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie mogą nurkować z butlą to jedyna opcja zobaczenia podwodnego świata na żywo.
Od strony Playa del Carmen na Cozumel nie ma ładnych plaż, a hotele oferują zejścia do wody z drabinki:
Na plaże nie pojechaliśmy z dwóch powodów: rejs łodzią podwodną zabrał nam sporo czasu więc nie opłacało nam sie płacić dużo za kilka minut na plaży na drugim końcu wyspy.
09 i 10.01.2018 r. to wyjazdy do TULUM. Najpierw do ruin i na plażę, drugiego dnia już tylko na plażę.
Ruiny w Tulum nie są duże, ale są pięknie położone nad brzegiem morza. Wstęp 70 pesos. Plaża... a plaża to raj! I nie warto dać się naciągać na płatne plaże tylko trzeba iść na pierwszą plażę za ruinami: publiczna, darmowa i cudna! Woda kryształ, ciepły kryształ!
11.01.2018 r., czyli ostatni dzień wypoczynku, spędziliśmy w Cancun. Plaża, spacery, zakupy pamiątek a na koniec pakowanie. Wieczorem, przed wyjściem na pożegnalną kolację do El Fogon, wpadliśmy na pomysł, aby udać się do pobliskiego kościoła i poprosić księdza o poświęcenie naszych różańców zakupionych w Guadalupe. Byliśmy mile zaskoczeni podejściem meksykańskich kapłanów do naszej prośby i ich szybką organizacją modlitwy i błogosławieństwa dla nas.
Autokary w Meksyku, z których korzystaliśmy, to wygodne, nowoczesne pojazdy. Były czyste i klimatyzowane, ale opowieści o 15 C ciepła w środku to mit. Kocyk sie przydaje, ale nie jest niezbędny. Autokary robią kilka przerw na trasie, najczęściej na dworcach, ale zdarzały się i gdzieś w wioskach. Przerwy trwają od 10 do 20 minut, kierowca zawsze informuje o której odjedzie. Autokarami tymi jeżdżą Meksykanie, bywało że jedynymi białymi byliśmy my. Pasażerowie byli dla nas mili, nic złego nas nie spotkało, czuliśmy się bezpiecznie. Podczas nocnych przejazdów kierowca puszcza pasażerom komedie w TV. Głośno je puszcza. Wrażliwym polecam zabranie korków do uszu. Bagaż główny oddajemy do luku, w zamian dostajemy karteczkę którą trzeba oddać na końcowej stacji aby odzyskać bagaż. Drobiazgi typu napoje, aparaty, telefony zabieraliśmy ze sobą. Nic nam nie zginęło.
Około godziny 18:00 dotarliśmy do AU Terminal Periferico Oaxaca. Odebraliśmy nasze bagaże i udaliśmy się spacerem do Hotelu Nacional. Kilometr ciągania bagaży po nierównych ulicach meksykańskiego miasteczka. Ale dotarliśmy do celu bez przeszkód.
Meldunek przebiegł sprawnie, mogliśmy wdrapać sie po wąskich schodach do naszych małych ale przytulnych pokoików. Szybki prysznic postawił nas na nogi i ruszyliśmy na rekonesans po okolicy. Hotel położony był idealnie: 5 minut spacerem do Zocalo, 2 minuty do bazarów, hal targowych i sklepów z Mezcalem :) Na Zocalo trafiliśmy na jakąś sjestę: grała kapela, plac był pięknie udekorowany, ludzi tłum...
02.01.2018r. około godz. 8:00 ruszyliśmy w miasto. Na pierwszy cel ustaliliśmy znalezienie lokalu w celu zjedzenia śniadania. Tuż za Zocalo trafiliśmy na El Meson Oaxaqueno, gdzie na śniadanie jesz ile chcesz, do popitki kawa bez limitu oraz świeżo wyciskane soki z pomarańczy w cenie 99 pesos. Podobnie obiad - w cenie 129 pesos. Jeden warunek: co nałożyłeś musisz zjeść, inaczej płacisz podwójnie :) Dodam, że można dobierać - nie ma konieczności nakładania sterty jedzenia za pierwszym podejściem. Jedzonko smaczne, każdy znajdzie coś dla siebie :) Po napełnieniu brzuszków ruszyliśmy do Hotelu Rivera by kupić bilety na lokalny bus do Monte Alban. Koszt przejazdu w obie strony to 55 pesos. Przejazd rewelacja: przez slamsy na górę, z której widać całe Oaxaca.
Zwiedzanie Monte Alban (czynne 8:00 – 17:00) kosztuje 70 pesos. To stanowisko archeologiczne robi lepsze wrażenie niż Teotihuacan, gdyż nie ma tam takich tłumów i można spokojnie zaglądać w każde miejsce.
Zwiedzanie Monte Alban (czynne 8:00 – 17:00) kosztuje 70 pesos. To stanowisko archeologiczne robi lepsze wrażenie niż Teotihuacan, gdyż nie ma tam takich tłumów i można spokojnie zaglądać w każde miejsce.
Po wędrówkach po piramidach Monte Alban wróciliśmy do miasta Oaxaca i udaliśmy się na zwiedzanie w świetle dnia.
W Pałacu Gubernatora podziwialiśmy wielki fresk przedstawiający historię Meksyku:
W Pałacu Gubernatora podziwialiśmy wielki fresk przedstawiający historię Meksyku:
Zwiedziliśmy Katedrę Our Lady of the Assumption królującą przy Zocalo, ale dużo większe wrażenie zrobiła na nas świątynia Santo Domingo z przepięknie zdobionym wnętrzem:
Przy świątyni było targowisko, na którym można było niedrogo kupić rękodzieła, torby, plecaki, buty itp.
Niedaleko Zocalo znajduje się piękny Teatro Macedonio Alcala:
Niedaleko Zocalo znajduje się piękny Teatro Macedonio Alcala:
Po zwiedzaniu poszliśmy na obiad do restauracji Terranova: smacznie, niedrogo, mają naszą Wyborową (wódkę) no i obsługiwał nas Jesus :) :) :). Zostało zrobić zakupy "obowiązkowe": czekolada i Mezcal. Potem szybkie pakowanie i jazda taksówkami na Terminal ADO by o godzinie 21:00 wyjechać busem OCC do San Cristobal de las Casas. Poducha i koc zostały zabrane ze sobą , reszta trafiła do luku bagażowego i poszliśmy spać. Nawet się dało usnąć.
03.01.2018 około godziny 7:00 dotarliśmy do celu. Ty razem nasza noclegownia była oddalona od dworca o 220 metrów, więc szybko zameldowaliśmy się w Hotelu
Posada Las Rosas , wzięliśmy prysznic i udaliśmy się na spacer po mieście i na śniadanko.
San Cristobal de las Casas ma niesamowity urok. To prawdziwe typowo indiańskie miasteczko położone w górach. Indianie to mali ale dumni ludzie. Po drodze do miasteczka mijaliśmy blokady drogowe i protesty zorganizowane przez Indian Chiapas, którzy walczą o swoje prawa do ziemi. Na szczęście nasz bus pokonywał te przeszkody bez problemu. Później dowiedzieliśmy się, że firma przewozowa ADO płaci Indianom haracz, dlatego można tymi liniami bezpiecznie pokonywać Meksyk. Wracając do miasteczka: polecam udać się na wzgórze z kościołem Guadalupe aby podziwiać panoramę tej miejscowości.
Przy Inglesia Santo Domingo jest bazar: najlepszy z bazarów na jakich byliśmy w Meksyku.
San Cristobal de las Casas ma niesamowity urok. To prawdziwe typowo indiańskie miasteczko położone w górach. Indianie to mali ale dumni ludzie. Po drodze do miasteczka mijaliśmy blokady drogowe i protesty zorganizowane przez Indian Chiapas, którzy walczą o swoje prawa do ziemi. Na szczęście nasz bus pokonywał te przeszkody bez problemu. Później dowiedzieliśmy się, że firma przewozowa ADO płaci Indianom haracz, dlatego można tymi liniami bezpiecznie pokonywać Meksyk. Wracając do miasteczka: polecam udać się na wzgórze z kościołem Guadalupe aby podziwiać panoramę tej miejscowości.
Przy Inglesia Santo Domingo jest bazar: najlepszy z bazarów na jakich byliśmy w Meksyku.
Dużo i tanio, 3 razy taniej niż w Cancun :) Ogólnie zakupy pamiątek, ubrań, alkoholi oraz rękodzieła opłaca się robić w Oaxaca, San Cristobal de Las Casas i Palenque. Nawet na stanowiskach archeologicznych jest taniej niż w kurortach Jukatanu. A najdrożej jest na wyspie Cozumel. Ja kupiłam dwie figurki bóstw Słońca i Księżyca wykonane z kamieni szlachetnych w Teotihuacan za 500 pesos. Identyczne w Playa del Carmen kosztowały 600 pesos jedna.
Przy Zocalo trafiliśmy na nabożeństwo: nietypowe bo razem z liturgią znaną z naszych kościołów pojawiały sie elementy kultury indiańskiej. Podobno Chiapas słynie z takich "mieszanych" obrzędów.
Po relaksacyjnym dniu w tym cudnym indiańskim miasteczku udaliśmy się na spoczynek. Trzeba było wcześniej położyć się spać.
Po relaksacyjnym dniu w tym cudnym indiańskim miasteczku udaliśmy się na spoczynek. Trzeba było wcześniej położyć się spać.
04.01.2018r. o godzinie 06:00 zaczynał się nasz wyjazd busem OCC do Palenque. I tu UWAGA: z San Cristobal de Las Casas do Palenque kursują lokalne busy: taniej i szybciej. Nie wiedzieliśmy tego i zaliczyliśmy objazdówkę przez stan Tabasco. Mięliśmy okazję zaliczyć postój w sercu dżungli, w lesie deszczowym i w deszczu. Podczas przejazdu moja wyobraźnia szalała: niektóre miejsca/urwiska były identyczne jak na filmach katastroficznych, gdzie autokary podczas deszczu spadają w przepaść. Na szczęście my dojechaliśmy i ok.13:35 udaliśmy sie pieszo do Hotel
Cañada Internacional. A tu niespodzianka: w recepcji powiedziano nam, ze trwa remont i nie ma dla nas pokoi. Remontu nie było widać. Zażądałam rozmowy z szefem, postraszyłam, że zgłoszę to do booking.com bo 2 tygodnie przed przyjazdem potwierdzałam nasze przybycie i otrzymałam zapewnienie, że wszystko jest OK. Obsługa tego przybytku wyszukała nam inny hotel: Chablis Palenque. Znałam ten obiekt z booking.com, bo rozważałam czy rezerwować go czy tego niedorajdę, który nas wystawił. Nowy hotel kosztował nas tyle samo co miał kosztować Canada International, ale był o klasę lepszy: miał piękne i duże pokoje oraz fajny basen.
Po zameldowaniu się w hotelu zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy w miasto. Strefa hotelowa to ładna dzielnica, ale samo miasteczko nie zachwyca.
Po zameldowaniu się w hotelu zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy w miasto. Strefa hotelowa to ładna dzielnica, ale samo miasteczko nie zachwyca.
Do Palenque ciągną ludzie ze względu na najwspanialsze stanowisko archeologiczne Meksyku: Zona Arqueologica de Palenque. Aby sie tam dostać poszliśmy do Travel Agency Kichan Bajlum (Avenida Benito Juarez) i zamówiliśmy transport do ruin oraz wycieczki do wodospadów na następny dzień w cenie 320 pesos/osoba.
05.01.2018r. zwiedziliśmy ruiny Palenque! Wstęp kosztował nas po 70 pesos + 35 pesos za wjazd na teren Parku Narodowego, na którym to terenie jest Zona Arqueologica de Palenque. Palenque jest wspaniałe!!! Niczym zaginione miasto w sercu dżungli, otoczone strumykami i wodospadami. Zachwycają nie tylko budowle ale i przyroda je otaczająca. To zdecydowanie najwspanialsze miejsce podczas tej wycieczki. To w Palenque powstały płaskorzeźby przedstawiające postać w pozycji startowej! Tu mieli stomatologów, co również uwiecznili na płaskorzeźbach.
Po zwiedzeniu kompleksu świątyń warto wstąpić do muzeum (w cenie biletu wstępu do Zona Arqueologica) by zobaczyć między innymi kalendarz Majów oraz jadelitową maskę Pakala Wielkiego:
Ten dzień obfitował w doznania. Po wspaniałym Palenque pojechaliśmy do Misol-Ha, podziwiać 40 metrowy wodospad. Oczywiście największą frajdę sprawia spacer pod wodospadem, pokonywanie stopni zalewanych przez wodę i wystawianie twarzy na bryzę. Rewelacja!
Ostatnim punktem programu były wodospady Agua Azul. Jest to kompleks wodospadów i katarakt rozłożony na powierzchni kilku kilometrów. Spacer ścieżkami przy tych dziełach natury to czysty relaks. Dla odważnych istnieje możliwość kąpieli w wyznaczonym miejscu. Polecam!
Pełni wrażeń wróciliśmy do hotelu, aby spakować walizki, udać sie na Central de Autobuses ADO i o godzinie 21:45 wyjechać busem ADO do
Playa del Carmen na zasłużony wypoczynek.
06.01.2018r. około godziny10:20 zakończyliśmy nasze wojaże autobusowe. Przeszliśmy niecałe 100 metrów do Hotelu
Playa Encantada B&B i oficjalnie rozpoczęliśmy pobyt na JUKATANIE !!! Po południu dołączyła do nas trójka wczasowiczów z Cancun i cały nasz team do końca pobytu mieszkał i imprezował razem. Obsługa hotelu zaskoczyła nas pozytywnie: dostaliśmy apartamenty zamiast zwykłych pokoi. Każdy z nas miał do dyspozycji mini mieszkanie: łazienkę, salon z aneksem kuchennym oraz sypialnię. Na patio był basen i leżaki. Jedynie śniadania były skromne: tosty z dżemem, kawa, sok pomarańczowy i owoce. Dziewczynom wystarczało, ale chłopcy chodzili dojadać lub robili jajecznicę.
Pierwszy dzień pobytu w Playa del Carmen przeznaczyliśmy na rekonesans po okolicy. Poszliśmy też na plażę, przywitać się z Morzem Karaibskim.
Pierwszy dzień pobytu w Playa del Carmen przeznaczyliśmy na rekonesans po okolicy. Poszliśmy też na plażę, przywitać się z Morzem Karaibskim.
Z hotelu na plażę mieliśmy 10 minut spaceru. Niedaleko hotelu znajdowały się markety, wśród nich Walmart, gdzie mogliśmy tanio zaopatrywać się we wszelkie dobra spożywcze i nie tylko. Kawałek dalej za Walmartem znajduje się fajna restauracja, trochę kultowa w Playa: El Fogon (
08.01.2018r.
był dniem wizyty na wyspie Cozumel oraz wycieczki łodzią podwodną. Rejsy na wyspę Cozumel odbywają się z przystani przy 8:00-21:00 co
godzinę, round trip kosztuje 300 pesos (15
USD, https://www.ultramarferry.com/en). Podróż trwa 30 minut i jest umilana muzyką na żywo. Wyspa Cozumel jest bardzo droga. Nie ma komunikacji publicznej ani colectivo, tylko taksówki.
Rejs łodzią podwodną nieco rozczarowuje. Firma Atlantis Submarine ma miłą i fachową obsługę, puścili dla nas film szkoleniowy po polsku i przygotowali certyfikaty z nurkowania po polsku. To miłe, ale sam rejs, a raczej widoki podwodne nie powalają. Jednak dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie mogą nurkować z butlą to jedyna opcja zobaczenia podwodnego świata na żywo.
Od strony Playa del Carmen na Cozumel nie ma ładnych plaż, a hotele oferują zejścia do wody z drabinki:
Na plaże nie pojechaliśmy z dwóch powodów: rejs łodzią podwodną zabrał nam sporo czasu więc nie opłacało nam sie płacić dużo za kilka minut na plaży na drugim końcu wyspy.
09 i 10.01.2018 r. to wyjazdy do TULUM. Najpierw do ruin i na plażę, drugiego dnia już tylko na plażę.
Ruiny w Tulum nie są duże, ale są pięknie położone nad brzegiem morza. Wstęp 70 pesos. Plaża... a plaża to raj! I nie warto dać się naciągać na płatne plaże tylko trzeba iść na pierwszą plażę za ruinami: publiczna, darmowa i cudna! Woda kryształ, ciepły kryształ!
11.01.2018 r., czyli ostatni dzień wypoczynku, spędziliśmy w Cancun. Plaża, spacery, zakupy pamiątek a na koniec pakowanie. Wieczorem, przed wyjściem na pożegnalną kolację do El Fogon, wpadliśmy na pomysł, aby udać się do pobliskiego kościoła i poprosić księdza o poświęcenie naszych różańców zakupionych w Guadalupe. Byliśmy mile zaskoczeni podejściem meksykańskich kapłanów do naszej prośby i ich szybką organizacją modlitwy i błogosławieństwa dla nas.
12.01.2018 –
o godzinie 7:00 wyjechaliśmy busem ADO na lotnisko Cancum (10 USD).
o godzinie 09:45 wylecieliśmy liniami Interjet do Mexico City, lądowaliśmy o 11:10;
o godzinie13:30 wylecieliśmy Air Canada do Toronto (YYZ), lądowaliśmy o 18:55;
o godzinie 20:55 miał być planowany wylot Air Canada do Amsterdam-Schiphol, lądowanie miało być o
10:35 dnia 13.01.2018r. ale w Toronto szalała śnieżyca i mieliśmy 2 godz. opóźnienia. Baliśmy się, czy zdążymy na ostatni samolot do Warszawy. Zdążyliśmy! 13.01.2018 o godzinie14:20 wylecieliśmy liniami KLM
do Warszawa-Chopin, wylądowaliśmy o godzinie 16:10. Odebraliśmy bagaże, pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy w różne krańce Polski, do swoich domów.
Koszt całej wyprawy do Meksyku, wliczając dojazd do Warszawy i nocleg w niej oraz wszystkie koszty wstępu, wyżywienia, noclegów, przejazdów, wizy i ubezpieczenia wyniósł niecałe 6200 zł/osoba. Dodam, że wyprawa odbyła się w szczycie sezonu i na dodatek w terminie noworocznym!
Życie jest zbyt piękne by się bać! Trzeba brać je w garść i żyć pełną piersią! Do następnej wyprawy !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz