Bilety i inne gadżety organizacyjne
Rok temu mieliśmy odwiedzić Wietnam, ale wypadła nam Kuba. I dobrze, bo to była wspaniała przygoda. Jednak myśl o Wietnamie nie chciała nas opuścić. Sajgon, Mekong, Mui Ne, słońce, ciepło, smaczne i tanie jedzenie... Nie było rady: kupiliśmy w czerwcu bilety lotnicze Warszawa - Ho Chi Minh - Warszawa korzystając z portalu https://www.skyscanner.pl/ Koszt podróży w obie strony wyniósł 2750 PLN/osoba. Bilety są na linie rejsowe LOT i Vietnam Airlines, czyli w cenie biletu powinien być zapewniony posiłek na pokładzie. Podróż odbędzie się w terminie 28.12.2016 - 13.01.2017. Znowu Sylwester spędzimy w ciepełku! Na wyjazd zebrała się 8 - osobowa grupa z całej Polski.
Po
zakupie przelotu i ustaleniu czasu pobytu w Wietnamie przyszedł czas na
planowanie trasy, szukanie atrakcji, układanie kosztorysu.
Zdecydowaliśmy, że nie chcemy zaliczać atrakcji biorąc jako wyznacznik
ich ilość. Chcemy smakować Wietnam, zobaczyć kilka ciekawych miejsc tak,
aby nie mieć potrzeby biegania od punktu A do punktu B, tylko móc
przysiąść na dłużej gdy coś nam się bardziej spodoba. I chcemy zobaczyć
Angkor Wat oraz spędzić kilka dni w hotelu przy plaży. Zarys wyprawy
został określony.
Okazało się, że czerwiec to dobry termin na rezerwowanie noclegów na grudzień. Za pomocą wyszukiwarki http://www.booking.com zarezerwowałam noclegi z możliwością darmowej rezygnacji w terminie do połowy grudnia. Korzystam z booking.com już od dłuższego czasu, mam konto "użytkownik genius". Dla takich użytkowników często pojawiają się dodatkowe promocje lub przywileje w rezerwowanych hotelach np. możliwość wczesnego zameldowania/późnego wymeldowania, darmowe wi-fi, drink powitalny. Koszt noclegów zarezerwowanych w czerwcu w porównaniu do kosztów rezerwacji obowiązujących we wrześniu jest o 1/4 niższy. Im bliżej terminu wyjazdu tym koszt noclegów jest wyższy, a dobrze ulokowane, dobrze oceniane i niedrogie hotele są wyprzedawane szybko. Opcja darmowej rezygnacji pozwala rezerwować nocleg bez obaw o ponoszenie kosztów z powodu zmiany planów. Ja zazwyczaj szukam noclegów w dobrej lokalizacji, wolę dopłacić do pokoju niż płacić za dojazdy z hotelu do sklepów, miasta, atrakcji... W Ho Chi Minh (urzędowa nazwa Sajgonu) bardzo popularnym i w zasadzie najlepiej zlokalizowanym miejscem na pobyt jest District 1, a dokładniej okolice ulicy Bui Vien. Z tej lokalizacji można pieszo zwiedzić najważniejsze atrakcje miasta, jedynie do Colon (Dzielnica Chińska) warto rozważyć dojazd gdyż odległość z District 1 do Colon wynosi 4 km. Po dopracowaniu planu wyprawy zarezerwowałam noclegi w niżej wymienionych hotelach, podaję ceny za pokoje 2 osobowe, za wszystkie noce w pokojach z klimatyzacją i prywatną łazienką oraz śniadaniem wliczonym w cenę:
Hotele zarezerwowane, nadszedł czas na opracowanie jak się przedostać najtaniej i w miarę komfortowo z Ho Chi Minh (HCM) do Siem Reap (SM) i Mui Ne (MN), czyli szukanie transportu. Połączenia autobusowe warto wyszukać korzystając z portalu Vexere. Tam namierzyłam linie Mekong Express i The Sinh Tourist, w których zarezerwowałam przejazdy busami. Przy rezerwowaniu busa z HCM do SM i powrotnego na stronie Mekong Express trzeba pamiętać, że system rezerwuje do 5 miejsc podczas jednej rezerwacji. Sama rezerwacja, pobranie płatności i przekazanie informacji drogą mailową przebiegły bardzo sprawnie. Koszt przejazdu dla jednej osoby w jedną stronę to 24 USD. W The Sinh Tourist kupiłam bilety na bus z HCM do MN i powrotny w cenie 6 USD/os./1 str. Rezerwacja również przebiegła sprawnie. Szukałam tanich lotów z Sajgonu do Siem Reap, ale ceny w jedną stronę zaczynały się od 100 USD, więc zdecydowaliśmy się na zakup przejazdu busem i czym prędzej poczyniliśmy rezerwacje aby mieć gwarantowane miejsca dla naszej całkiem sporej grupy.
Ze spraw organizacyjnych zostało wykupienie ubezpieczenia oraz wiz. Najkorzystniejsze cenowo i zakresowo ubezpieczenie (grupowe) znalazłam w TU Europa. Koszt ubezpieczenia na 18 dni (wliczyłam czas podróży samolotami) dla osoby dorosłej wyniósł 85 PLN. Ubezpieczenie obejmuje koszty leczenia, ratownictwa i transportu, ubezpieczenie OC, ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków, ubezpieczenie bagażu podróżnego oraz ubezpieczenie kosztów związanych z opóźnieniem bagażu podróżnego, Komfortową Kieszeń i pomoc w podróży.
Wizy do Kambodży zakupimy na przejściu granicznym w Bavet. Koszt wizy to 30 USD. Do uzyskania wizy trzeba wypełnić formularz wizowy (rozdają w busie lub można go pobrać np. ze strony ambasady Kambodży w Berlinie) i przygotować 2 zdjęcia paszportowe.
Wizy do Wietnamu odbierzemy na lotnisku w Ho Chi Minh na podstawie wcześniej przesłanych do nich PROMES. Promesy wizowe zakupiliśmy w Wizaserwis. Wnioskowaliśmy o wizy wielokrotne (odwiedzimy przecież Kambodżę) ważne 1 miesiąc. Koszt promesy to 88 PLN, koszt wizy jaki dodatkowo trzeba ponieść na lotnisku to 50 USD. Do odebrania wizy trzeba przygotować 1 zdjęcie paszportowe, a paszport musi być ważny minimum 6 miesięcy od daty wylotu z Wietnamu.
WZW B – szczepionka Engerix B
WZW A – szczepionka Harvix Adult
Dur brzuszny czyli tyfus – szczepionka Typhim VI
Błonica, tężec, polio – szczepionka Dultavax
Zamierzam zaszczepić się przeciw wściekliźnie.
Szczepionki można zamawiać na stronie doz.pl. Ponadto kupiłam Mugga Spray 50% DEET - spray na komary jako profilaktykę przeciw malarii. Zawsze na wyprawy zabieram Apap lub podobny specyfik przeciwbólowy i przeciwgorączkowy, środek dezynfekujący rany i kilka plastrów i bandaży wyjałowionych. I oczywiście aktualnie przyjmowane lekarstwa.
Pierwszy dzień wycieczki minie nam w podróży lotniczej z Polski do Wietnamu.
Pierwszy dzień po przylocie do Sajgonu, czyli drugi dzień naszej podróży, nie może być przeładowany atrakcjami, musimy się zaaklimatyzować i odsapnąć po wielogodzinnym locie. Po zameldowaniu w hotelu, szybkim prysznicu pierwsze kroki skierujemy do biura Mekong Express aby potwierdzić nasz wyjazd do Kambodży. Potem zapewne udamy się na posiłek i mały rekonesans po okolicy.
Trzeci dzień minie nam w podróży busem do Siem Reap.
Czwartego dnia planujemy udać się nad jezioro Tonle Sap i kupić bilety do kompleksu Angkoru. Tego dnia świętować będziemy Sylwestra, mamy zarezerwowaną kolację z pokazami tańców khmerskich w restauracji Koulen. Nowy Rok powitamy albo na mieście albo w hotelowym basenie ;)
Piątego dnia zamierzamy zwiedzić Angkor.
Szóstego dnia wrócimy do Sajgonu.
Siódmego dnia zwiedzimy kolejne ciekawe miejsca w Sajgonie.
Ósmego dnia pojedziemy do Mui Ne i po obiadku zamoczymy się w Morzu Południowochińskim. W Mui Ne będziemy mieszkać przez sześć dni. Możemy spędzić ten czas na plaży, możemy spacerować po czerwonych wydmach i czerwonym kanionie, możemy wybrać się do miasta Phan Thiet, możemy zrobić wycieczkę do świątyń położonych na górze Takou...
Czternastego dnia wrócimy do Sajgonu i zwiedzimy kolejne obszary tego miasta.
Piętnastego dnia planujemy wybrać się w Deltę Mekongu.
Szesnastego dnia odwiedzimy ostatnie atrakcje Sajgonu i zrobimy zakupy.
Siedemnastego dnia wrócimy do Polski.
Planowany całkowity koszt wyprawy to 5800 zł/osoba. Zobaczymy jak to wyjdzie w rzeczywistości (spisano: 23.10.2016r.).
Nasze przygody trwały dalej: wylot do Frankfurtu przekładano 3 razy, ale na szczęście zdążyliśmy na kolejny samolot. I to jaki: dreamliner Vietnam Airlines! Rewelacja! All inclusive na pokładzie, wszystkiego do woli, w łazienkach jednorazowe szczoteczki z pastami do zębów, grzebienie, maszynki do golenia, balsamy do ciała... Totalna rozpusta i to wysokiej jakości. Nawet naczynia samolotowe były wysokiej jakości :)
Po 11 godzinach lotu postawiliśmy stopy na wietnamskiej ziemi. Tuż przed lądowaniem widzieliśmy jakie ogromne jest Ho Chi Minh i jak dużo skuterów po nim jeździ. Warszawa to karzełek w porównaniu z Sajgonem. Spacerując po tym mieście mieliśmy okazję nie raz się o tym przekonać.
Z samolotu udaliśmy się na terminal do okienka wizowego. Procedura przebiegła sprawnie, przeszliśmy przez kontrolę paszportową całkiem płynnie. Po odebraniu walizek i wymianie walut w kantorze (opłaca się, przelicznik wynosił 1 USD = 22800 DNG) poszliśmy znaleźć transport do hotelu. Z internetu wiedziałam, że koszt przejazdu taksówką w okolice ulicy Bui Vien to 6 USD. Tuż po wyjściu z terminala podszedł do nas nagabywacz i namówił na jazdę minibusem. Koszt wyszedł taki sam jak za taksówki, plusem było to, że cała ekipa jechała jednym pojazdem. Po godzinie przebiliśmy się w okolice hotelu. Wysiedliśmy przy lokalu ALEZZ BOO, zgodnie z opisem otrzymanym od managera hotelu i udaliśmy sie wąską uliczką na miejsce naszego pierwszego noclegu: do hotelu Galaxy Capsule Hotel. Byliśmy w hotelu około godziny 10:00, doba hotelowa zaczyna się od 14:00, ale obsługa przygotowała dla nas pierwszy pokój, w którym zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na mały rekonesans po okolicy.
Sajgon przywitał nas upałem, milionem motocykli, hałasem i spokojem kilka metrów od głównych ulic... Feeria zapachów i kolorów wręcz raniła nasze zmysły. Potrzebowaliśmy paru dobrych chwil by ochłonąć, by przywyknąć nieco do nowego środowiska w którym nagle się znaleźliśmy. Przeszliśmy przez gwarną ulicę Bui Vien, zajrzeliśmy do wspaniałej pagody Chua Thien Hau (otwarta 6:00 - 17:30, wstęp bezpłatny), zrobiliśmy rozeznanie w ofercie Ben Thanh Market (otwarty 7:00 - 19:00, towary wszelkie, ceny - zależne od umiejętności targowania) i wtargnęliśmy do świątyni hinduskiej Mariamman Hindu Temple (otwarta 7:00 - 18:00, wstęp bezpłatny). W drodze powrotnej zaszliśmy do biura Mekong Express i potwierdziliśmy nasz wyjazd do Kambodży.
Wróciliśmy do Galaxy Hotel & Capsule, zameldowaliśmy się we wszystkich naszych pokojach. I spotkało nas rozczarowanie. Pokoje okazały sie małe, bez okien, w łazience słuchawka prysznicowa wisiała nad sedesem... Kolejne rozczarowanie tym hotelem spotkało nas rano: obsługa obiecała nam przygotować pieczywo, kawę i herbatę na godzinę 6:00, gdyż o 6:40 mieliśmy stawić się przed biurem linii Mekong Express i wyruszyć do Siem Reap w Kambodży. Zeszliśmy o 6:00 na dół - nic nie było! Recepcja była pusta, na sofie w lobby ktoś spał. Niewiele myśląc sami weszliśmy do kuchni, znaleźliśmy herbatę, wody mineralne, czajnik, cukier... obsłużyliśmy się sami, a na śniadanko musiały wystarczyć nam suchary i puszki z szynką zabrane przez jednego z nas... Bye bye Galaxy - więcej tu nie wrócimy!
30 grudnia 2016 roku o godzinie 7:00 wsiedliśmy do busa Mekong Express i wyruszyliśmy w ponad 12 godzinną podróż do Siem Reap. Sam bus był całkiem komfortowy, klimatyzacja działała, można było opuścić oparcie foteli i pospać. Obsługa rozdała nam po 0,5 litra wody mineralnej, ciastka i kanapki w kartoniku oraz mokre jednorazowe chusteczki. W busie była toaleta, ale nie miałam potrzeby korzystać z niej. Około pół godziny po wyjeździe z miejsca zbiórki obsługa busa rozdała nam deklaracje wizowe do Kambodży abyśmy je uzupełnili. Godzinę później pan z obsługi zaczął zbierać te deklaracje i paszporty oraz pieniądze na zakup wizy. I zamiast 30 USD wołał 35 USD. Nie daliśmy! Przypomniały mi się opisy takich sytuacji jakie czytałam w internecie. Wszystko się zgadzało! Miły pan stał się najpierw namolny, później niemiły. Najpierw tłumaczył, że on pośredniczy i bardzo ułatwia pozyskanie wizy, że jak on idzie po wizy to nikt nam nie będzie bagażu sprawdzał. Później straszył, że będą musieli nas zostawić, że straż nas dokładnie sprawdzi, że będziemy mieli kłopoty. Byliśmy nieugięci, nie daliśmy zarobić mu 40 USD! Na granicy i tak wszyscy musieli wysiąść z busa i udać się do punktu kontroli granicznej w Wietnamie po pieczątkę wyjazdową. I tu ważna informacja: kolejki do budek straży granicznej są pozorne: ludzie kładą paszporty na biurku urzędnika i stoją przed budką czekając aż on wbije im pieczątkę i odłoży paszport na ladę. Należy podejść do biurka nie zważając na tłum i położyć swój paszport - najlepiej kilka paszportów naraz. Po odbiorze paszportu z pieczątką wyjazdową z Wietnamu należy przejść pieszo na stronę Kambodży i w kiosku przed wejściem do budynku odpraw kupić wizę. I tu czeka nas kolejna próba wyłudzenia pieniędzy. Nad okienkiem wisi informacja: Wiza kosztuje 30 USD. Pan urzędnik woła 32 USD. Nie z nami te numery! Dajemy tyle ile widnieje na informacji albo wołamy kierownika! Wściekły urzędas bierze od nas po jednym paszporcie i powoli wypełnia druki wizowe oraz wydaje resztę ze 100 USD. Ale wydaje 70 USD, czyli nie bierze w łapę! Tak robi z 3 paszportami, po czym nudzi go ta opieszałość i kasuje nas już za wszystkie kolejne wizy na raz. Bogatsi o wizy, ubożsi o 30 USD idziemy do punktu odprawy. Skan lewej ręki, skan prawej ręki, piecząteczka i idziemy do busa. "Pięć dolarów" - mówimy z uśmiechem do naszego znajomego z obsługi busa... I ruszamy podziwiać krajobrazy krainy Khmerów! Jest piękna! Po drodze stajemy trzykrotnie: dwa razy przy barach na szybki posiłek i na toalety, raz w stolicy Kambodży - Phnom Penh, gdzie przesiadamy się do busa jadącego w okolice Angkoru. Do Siem Reap docieramy około 21:00. Tuk tukiem dojeżdżamy do hotelu Xing Angkor Hotel. Zameldowanie przebiega sprawnie, pokoje na nas czekają. Również konsjerż ma przygotowane wycieczki, zgodnie z mailingiem jaki z nim wcześniej prowadziłam. I tak na ostatni dzień 2016 roku mamy zarezerwowany mini bus, którym będziemy zwiedzać kompleks świątyń Angkoru. Koszt busa dla naszej 8-osobowej ekipy wychodzi taniej niż koszt wynajęcia tuk-tuka: tuk-tuk kosztuje 18 USD i zabiera po 3 osoby, bus kosztował 45 USD i zabrał nas wszystkich. Na dodatek w busie była klimatyzacja i zimna woda do picia oraz można było zostawić swoje rzeczy na czas zwiedzania. Super! Jeszcze tylko szybki prysznic i idziemy na kolację. Trafiamy do Bombay Kitchen! Chicken Tika Masala to arcydzieło! Mniam! Wrócimy tu jeszcze!
Sylwester zaczęliśmy od smacznego śniadanka w
hotelu. O godzinie 8:00 przyjechał nasz bus i wyruszyliśmy po bilety do
Angkoru. Przed kasami zastaliśmy tłumy chętnych na zwiedzanie kompleksu.
Wyglądało to przerażająco, ale na szczęście system sprzedaży biletów
był dopracowany i szedł sprawnie. Po kilkunastu minutach mieliśmy w ręku
bilet z nadrukowanym zdjęciem facjaty, ot taka dodatkowa pamiątka z
Angkoru. Kupiliśmy bilety jednodniowe za 20 USD.
Angkor - nadchodzimy! My i tysiące innych! Moc jest z nami! Pierwsza na trasie jest świątynia Angkor Wat. Nie zdawaliśmy sobie sprawy jak olbrzymi jest to kompleks! Chcieliśmy umówić sie z kierowcą za godzinę, ale na szczęście on sam zaproponował nam dwie godziny. Wiedział co mówi. Zwiedzanie zabrało nam 2,5 godziny i uwierzcie - nie wszędzie zachodziliśmy. Angkor Wat ma w sobie jakąś moc, pozytywna energię, nie spotkaliśmy w nim ani jednej naburmuszonej osoby. Wszyscy byli dla siebie mili, uśmiechali się, stawali do wspólnych zdjęć... przedstawiciele wszystkich narodów świata razem, w pokoju! Niesamowite! Na prastarej ziemi, w prastarej świątyni dominuje dobro! I to czuć!
Po zwiedzeniu Angkor Wat kierowca zawiózł nas do kolejnej świątyni: Angkor Thom, do kompleksu Bayon znanego z posągów przedstawiających głowy z 4 twarzami. Podziwialiśmy, zrobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy dalej. Wspięliśmy się na piramidę Baphuon, podziwialiśmy Taras Słoni.
Czas na luncz! Kierowca zawiózł nas do restauracji w pobliżu kompleksu Ta Prohm. Obiadek był smaczny i niedrogi. Najedzeni, po krótkim odpoczynku ruszyliśmy zwiedzić ostatni kompleks na naszej dzisiejszej trasie: Ta Prohm. Kompleks w którym widać jak agresywna jest dżungla: drzewa swymi potężnymi konarami wciskają się pomiędzy bloki świątyni, rozrywają je, oplatają, zasłaniają... Wrażenie jest niesamowite! Nie dziwimy się, że tu kręcono sceny z Angeliną Jolie do filmu Tomb Rider. Miejsce jest jedyne w swoim rodzaju!
Słońce zaszło, nastała ciemność! Szybko wróciliśmy do
hotelu, wzięliśmy prysznic i poszliśmy do restauracji Koulen, na
kolację sylwestrową połączoną z występami khmerskich zespołów ludowych.
Stolik rezerwowałam z wyprzedzeniem przez internet. Wszystko było
przygotowane, dostaliśmy miejsca niedaleko sceny. Show z kolacją "jedz
do oporu" kosztował nas po 12 USD. Warto było! Był duży wybór jedzenia i
owoców, ciekawe show na zakończenie którego można było porobić sobie
zdjęcia z tancerzami (bezpłatnie - stali na scenie i czekali aż każdy
sobie zrobi tyle fotek ile chce).
Największa niespodzianka tego dnia spotkała nas w drodze powrotnej z Koulen do hotelu. Gdy byliśmy w niedalekiej odległości od Xing Angkor Hotel to usłyszeliśmy muzykę i śmiechy dobiegające z jednego podwórka. Nie wiele myśląc zajrzeliśmy tam. A gospodarze widząc nas natychmiast podlecieli do nas z piwem w ręku i zaciągnęli na swoją prywatną imprezę sylwestrową. Napoili nas, nakarmili i wytańcowali całkowicie bezinteresownie. Byli zadowoleni, że dobrze się bawimy i chętnie stawali do wspólnych zdjęć z nami. Niesamowite! Co za ludzie! To był najbardziej niezwykły Sylwester jaki przeżyliśmy do tej pory!
Pierwszego dnia 2017 roku wybraliśmy się na wycieczkę nad największy zbiornik Azji południowo - wschodniej: nad jezioro Tonle Sap. Zawiózł nas nasz kierowca z Angkoru tym samym busem co dzień wcześniej. Do kosztów busa wynoszących ponownie 45 USD/bus doszedł koszt rejsu łódką przez pływające wioski wynoszący 15 USD/osoba. Oj warto było pojechać! Cała łódka tylko dla nas, Kapitan tylko dla nas. Dał nam nawet poprowadzić swoją łajbę - pyszna zabawa! I wspaniale, prostą angielszczyzną opowiadał o życiu na wodzie, o obyczajach i obrzędach, o przeprowadzkach wioski 6 razy do roku zgodnie z cyklem podnoszenia się i opadania poziomu wód w jeziorze. Tonle Sap w styczniu ma połowę swojej głębokości i schnie do kwietnia. Wody jeziora są mętne, jakby błotniste. Tonle Sap w języku Khmerów oznacza "zbiornik czystej wody". I podobno w lipcu - sierpniu wody jeziora są naprawdę czyste, mają turkusowy kolor. Samo jezioro jest ogromne, nie widzimy drugiego brzegu ani z pokładu łódki, ani z punktu widokowego na pływającej platformie będącej sklepem i hodowlą krokodyli w jednym. Pływające domy wyglądają biednie, jak prowizoryczne szopy. Podczas rejsu widzimy sceny jak z filmów o życiu w dorzeczu Amazonki: ludzie śpią w hamakach na swoich łajbach, piorą w rzece, gotują coś, pływają łodziami z silnikami typu peke - peke (wyjmowanymi razem ze sterem), dzieci bawią sie w błocie... Biedni ale uśmiechnięci ludzie...
Po wizycie w pływających wioskach przyszedł czas na zwiedzenie Siem Reap i na małe zakupy. Miasteczko Siem Reap zaskoczyło nas pozytywnie: dużo sklepów, restauracji, przyjemna architektura, mili ludzie. Udaliśmy się na drugą stronę rzeki Siem Reap, do marketów, do świątyń, do Hard Rock Cafe... Przeszliśmy się słynną ulicą Pub Street, nakarmiliśmy stopami rybki (fish spa), zrobiliśmy zakupy na Night Market i tuk tukiem wróciliśmy na noc do hotelu.
02 stycznia 2017 roku zameldowaliśmy się rano na stacji busa Mekong Express i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Sajgonu. Podróż przebiegała podobnie jak ta z 30 grudnia, z tą różnicą, że nikt już nie rozdawał deklaracji wizowych i nie próbował od nas wyłudzić dolarów. Na granicy od strony Kambodży musieliśmy zabrać swoje bagaże i przetaszczyć je aż na stronę Wietnamską. W czasie przeprawy Wietnam - Kambodża nie było takiej akcji, bagaże jechały w luku bagażowym. Taszczenie było do rzekomej kontroli zawartości, ale tak na prawdę nikt nic nie kontrolował, walizy przejechały przez monitor z promieniowaniem X a monitora nikt nie obserwował. Pic na wodę, fotomontaż - słoń by przeszedł gdyby chciał. Oczywiście musieliśmy odstać swoje w dusznej hali bo urzędnikom nie było spieszno aby wbijać pieczątki do paszportów. Po stronie Wietnamu poszło na szczęście dużo sprawniej i mogliśmy ruszyć dalej. W okolicy hotelu byliśmy grubo po 21:00. Zameldowaliśmy się w Brilliant Hotel bez problemu, zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na szybką kolację.
Hotel Brilliant w pełni spełnił nasze oczekiwania. Był czysty, elegancki, pokoje w sam raz, łazienki w pełni wyposażone, wszystko działało sprawnie, była suszarka do włosów i czajnik do parzenia kawy i herbaty. Obsługa była miła i uczynna: trzykrotnie przygotowali dla nas śniadanie godzinę wcześniej niż zwyczajowo serwują, mogliśmy zostawiać w pokojach karty aby działała klimatyzacja i zasilanie a obsługa bez problemu jeździła z nami na piętra i otwierała nam drzwi. Brilliant położony był jakieś 30 metrów od Galaxy, również w bocznej i cichej uliczce, oferował pokoje w tej samej cenie ale za to ze znacznie wyższym standardem. W Galaxy nie mieliśmy okazji testować śniadania, ale w Brilliant były one pyszne i obfite: wędliny, sery, pomidory, ogórki, arbuzy, jajka i dania z karty robione na zamówienie (omlety, jajecznice, zupy...). Jak byśmy mieli wrócić do HCM, to będziemy nocować w Brilliant Hotel.
03 stycznia 2017 roku tuż po śniadaniu poszliśmy potwierdzić nasz wyjazd do Mui Ne, odwiedziliśmy biuro linii The Sinh Tourist. Po otrzymaniu biletów na autobusy poszliśmy piechotą do Cholon, dzielnicy chińskiej w Sajgonie. Szliśmy ulicą Nguyen Trai obserwując życie mieszkańców miasta. Zwiedziliśmy piękne świątynie chińskie i katolickie, zajrzeliśmy na targ, odetchnęliśmy przy pięknej fontannie z olbrzymim smokiem (w parku Cong Vien Thang Long).
Cholon jest niezwykłe: to Azja w pigułce i dociera tu
niewielu białych, co pozwalało nam delektować się pięknem świątyń w
spokoju. Często byliśmy jedynymi odwiedzającymi dany przybytek -
rewelacja! Warto udać się w odleglejsze rewiry niż okolice hotelu.
04 stycznia 2017 roku o godzinie 7:00 stawiliśmy się przy biurze The Sinh Tourist a następnie zostaliśmy położeni w pryczach sleeping busa. To było przeżycie. Dziwne wrażenie! Ale wygodnie było leżeć a nawet spać, nogi odpoczywały. Około godziny 12:00 zostaliśmy wysadzeni tuż przy hotelu Tien Dat Resort. Zameldowanie poszło sprawnie, dostaliśmy pokoje obok siebie co niewątpliwie ułatwiało nam organizowanie wspólnych wyjść.
Hotel Tien Dat Resort to przyjemny obiekt, jedna jego część leży tuż przy morzu, druga zaraz po drugiej stronie ulicy - od strony wzgórza. Goście korzystają z obu części, w obu częściach są baseny i leżaki. Dostaliśmy pokoje superior i byliśmy zadowoleni z ich standardu. W pokojach były łazienki z codziennie uzupełnianym zestawem kosmetyków i suszarką do włosów, kabina prysznicowa była ogromna. W pokoju była lodówka, codziennie uzupełniane wody mineralne oraz saszetki z kawą i herbatą, były szklanki i kubki oraz czajnik do gotowania wody, był telewizor z płaskim ekranem, biurko, krzesła i stolik. Ręczniki kąpielowe i plażowe zmieniane były codziennie - taki mały luxusik :)
Śniadania serwowane były w restauracji na wzgórzu w
postaci bogatego bufetu wędlin, serów, owoców, zup, dań głównych,
omletów itp. Po takim śniadaniu głód odczuwaliśmy dopiero po zmierzchu,
czyli około godziny 18:00. Chodziliśmy wtedy do pobliskich restauracji
na kolacje. A było w czym wybierać i na dodatek nie było drogo. Koszt
przeciętnej kolacji z piwem Sajgon do popicia wynosił około 90.000 DNG
czyli około 4 USD. A dania były różne! I świeże!
05 stycznia 2017 roku pojechaliśmy taksówką do miasteczka Phan Thiet. Kurs w jedną stronę kosztował 100.000 DNG, czyli około 4,5 USD do podziału na 8 osób. Poprosiłam kierowcę aby zawiózł nas do najstarszej świątyni w Wietnamie poświęconej kultowi wieloryba: Dinh Van Thuy Tu (otwarte 7:30–11:30 i 14:00–17:00 , wstęp 3000 DND). W tej świątyni znajduje się szkielet największego wieloryba złowionego w Wietnamie (22 metry długości) oraz kości ponad 100 innych wielorybów.
Po zwiedzeniu świątyni wieloryba udaliśmy się na most
Tran Hung Dao aby popatrzeć na port rybacki i przejść w kierunku
budynków rządowych i wieży ciśnień w Phan Thiet.
Następnie skierowaliśmy się do szkoły i muzeum Ho Chi Minha (otwarte 7:30 - 16:30, wstęp bezpłatny), po drodze zwiedzając małą świątynię, do której za uśmiech wpuścili nas jej opiekunowie.
Będąc w ogrodach szkoły Ho Chi Minha zauważyliśmy
piękną świątynię, do której postanowiliśmy udać się po zakończeniu
wizyty w muzeum. I znowu spotkała nas niespodzianka: świątynia była
zamknięta, ale jej opiekunowie pozwolili nam wejść i zwiedzić ten
przybytek za uśmiech. Wskazali nam nawet aby udać się na wyższe piętra z
których rozlega się fajny widok na miasto.
Na zakończenie wizyty w mieście udaliśmy się na targ, który nie dość, że zajmował dwie wielkie hale, to jeszcze ciągnął się po sąsiednich uliczkach. Można tu kupić wszystko, ceny wywoławcze były niższe niż w Sajgonie.
Wieczorem poszliśmy na kolację do jednej z pobliskich restauracji. Po drodze wstąpiliśmy do świątyni - klasztoru żeńskiego w Mui Ne.
06 stycznia 2017 roku pojechaliśmy taksówką
pod Takou Mountain. Początkowo chcieliśmy wykupić wycieczkę na górę
leżącego Buddy w lokalnym biurze podróży, ale podawali mocno zawyżone
ceny za tę przyjemność: wołali 25 USD od osoby. Z internetu wiedziałam,
że całkowity koszt wyprawy powinien zamknąć się w 15 USD od osoby. Po co
przepłacać te 10 USD? Za te pieniądze będzie wąż, krokodyl i struś na
obiad ;) Złapaliśmy więc taksówkę, pan wycenił kurs na 1000.000 DNG
(milion Dongów!) i był bardzo zadowolony, że się zgodziliśmy. Był tak
zadowolony, że po drodze chwalił się kilku kolegom z innych taksówek że
ma jeden ale konkretny kurs. My też byliśmy zadowoleni: przejazd tam i
powrót pod hotel kosztował nas około 6 USD za osobę. Do tego doszedł
koszt kolejki linowej na szczyt góry wraz z biletem wstępu w cenie
180.000 DNG za osobę (ok. 8 USD). Niewiele myśląc postanowiliśmy
ufundować wjazd na górę naszemu kierowcy. W pierwszej chwili pan
kierowca na pytanie czy chce wjechać na górę odpowiedział, że nie, ale
jak mu powiedzieliśmy że my płacimy za bilet to bardzo chętnie się
zgodził. Okazało się, że pan kierowca pierwszy raz udawał się pod pomnik
leżącego Buddy. Byliśmy pierwszymi klientami, którzy wykupili mu wjazd,
a on za to wypytywał obsługę parku i kolei linowej i był dla nas
przewodnikiem. Bez niego nie zwiedzilibyśmy jaskini oraz równoległej do
posągu świątyni i klasztoru zarazem. Dobro wraca! Pan kierowca robił
bardzo dużo zdjęć, nawet nam! My też robiliśmy dużo zdjęć: Takou jest
piękne! I nie ma tu tłumu zwiedzających!
Okazało się, że czerwiec to dobry termin na rezerwowanie noclegów na grudzień. Za pomocą wyszukiwarki http://www.booking.com zarezerwowałam noclegi z możliwością darmowej rezygnacji w terminie do połowy grudnia. Korzystam z booking.com już od dłuższego czasu, mam konto "użytkownik genius". Dla takich użytkowników często pojawiają się dodatkowe promocje lub przywileje w rezerwowanych hotelach np. możliwość wczesnego zameldowania/późnego wymeldowania, darmowe wi-fi, drink powitalny. Koszt noclegów zarezerwowanych w czerwcu w porównaniu do kosztów rezerwacji obowiązujących we wrześniu jest o 1/4 niższy. Im bliżej terminu wyjazdu tym koszt noclegów jest wyższy, a dobrze ulokowane, dobrze oceniane i niedrogie hotele są wyprzedawane szybko. Opcja darmowej rezygnacji pozwala rezerwować nocleg bez obaw o ponoszenie kosztów z powodu zmiany planów. Ja zazwyczaj szukam noclegów w dobrej lokalizacji, wolę dopłacić do pokoju niż płacić za dojazdy z hotelu do sklepów, miasta, atrakcji... W Ho Chi Minh (urzędowa nazwa Sajgonu) bardzo popularnym i w zasadzie najlepiej zlokalizowanym miejscem na pobyt jest District 1, a dokładniej okolice ulicy Bui Vien. Z tej lokalizacji można pieszo zwiedzić najważniejsze atrakcje miasta, jedynie do Colon (Dzielnica Chińska) warto rozważyć dojazd gdyż odległość z District 1 do Colon wynosi 4 km. Po dopracowaniu planu wyprawy zarezerwowałam noclegi w niżej wymienionych hotelach, podaję ceny za pokoje 2 osobowe, za wszystkie noce w pokojach z klimatyzacją i prywatną łazienką oraz śniadaniem wliczonym w cenę:
- Galaxy Capsule Hotel - 1 noc w HCM, District 1, Wietnam - 22 USD
- Xing Angkor Hotel - 3 noce w Siem Reap, Kambodża - 70 USD
- Brilliant Hotel - 2 noce w HCM, District 1, Wietnam - 44 USD
- Tien Dat Resort - 6 nocy w Mui Ne, Phan Thiet, Wietnam - 300 USD
- Brilliant Hotel - 3 noce w HCM, District 1, Wietnam - 66 USD
Hotele zarezerwowane, nadszedł czas na opracowanie jak się przedostać najtaniej i w miarę komfortowo z Ho Chi Minh (HCM) do Siem Reap (SM) i Mui Ne (MN), czyli szukanie transportu. Połączenia autobusowe warto wyszukać korzystając z portalu Vexere. Tam namierzyłam linie Mekong Express i The Sinh Tourist, w których zarezerwowałam przejazdy busami. Przy rezerwowaniu busa z HCM do SM i powrotnego na stronie Mekong Express trzeba pamiętać, że system rezerwuje do 5 miejsc podczas jednej rezerwacji. Sama rezerwacja, pobranie płatności i przekazanie informacji drogą mailową przebiegły bardzo sprawnie. Koszt przejazdu dla jednej osoby w jedną stronę to 24 USD. W The Sinh Tourist kupiłam bilety na bus z HCM do MN i powrotny w cenie 6 USD/os./1 str. Rezerwacja również przebiegła sprawnie. Szukałam tanich lotów z Sajgonu do Siem Reap, ale ceny w jedną stronę zaczynały się od 100 USD, więc zdecydowaliśmy się na zakup przejazdu busem i czym prędzej poczyniliśmy rezerwacje aby mieć gwarantowane miejsca dla naszej całkiem sporej grupy.
Ze spraw organizacyjnych zostało wykupienie ubezpieczenia oraz wiz. Najkorzystniejsze cenowo i zakresowo ubezpieczenie (grupowe) znalazłam w TU Europa. Koszt ubezpieczenia na 18 dni (wliczyłam czas podróży samolotami) dla osoby dorosłej wyniósł 85 PLN. Ubezpieczenie obejmuje koszty leczenia, ratownictwa i transportu, ubezpieczenie OC, ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków, ubezpieczenie bagażu podróżnego oraz ubezpieczenie kosztów związanych z opóźnieniem bagażu podróżnego, Komfortową Kieszeń i pomoc w podróży.
Wizy do Kambodży zakupimy na przejściu granicznym w Bavet. Koszt wizy to 30 USD. Do uzyskania wizy trzeba wypełnić formularz wizowy (rozdają w busie lub można go pobrać np. ze strony ambasady Kambodży w Berlinie) i przygotować 2 zdjęcia paszportowe.
Wizy do Wietnamu odbierzemy na lotnisku w Ho Chi Minh na podstawie wcześniej przesłanych do nich PROMES. Promesy wizowe zakupiliśmy w Wizaserwis. Wnioskowaliśmy o wizy wielokrotne (odwiedzimy przecież Kambodżę) ważne 1 miesiąc. Koszt promesy to 88 PLN, koszt wizy jaki dodatkowo trzeba ponieść na lotnisku to 50 USD. Do odebrania wizy trzeba przygotować 1 zdjęcie paszportowe, a paszport musi być ważny minimum 6 miesięcy od daty wylotu z Wietnamu.
Zdrowie i bezpieczeństwo
Przed wyjazdem zapoznaję się z informacjami na temat danego kraju przedstawionymi na stronie Polak za granicą. Mam Międzynarodową Książeczkę Szczepień i pilnuję aby szczepienia te były aktualne. Jestem zaszczepiona na:WZW B – szczepionka Engerix B
WZW A – szczepionka Harvix Adult
Dur brzuszny czyli tyfus – szczepionka Typhim VI
Błonica, tężec, polio – szczepionka Dultavax
Zamierzam zaszczepić się przeciw wściekliźnie.
Szczepionki można zamawiać na stronie doz.pl. Ponadto kupiłam Mugga Spray 50% DEET - spray na komary jako profilaktykę przeciw malarii. Zawsze na wyprawy zabieram Apap lub podobny specyfik przeciwbólowy i przeciwgorączkowy, środek dezynfekujący rany i kilka plastrów i bandaży wyjałowionych. I oczywiście aktualnie przyjmowane lekarstwa.
Wstępny plan wycieczki
Formalności wyjazdowe opisane powyżej zostały załatwione: mamy bilety lotnicze, mamy hotele, mamy bilety na busy międzymiastowe, wiemy jak i co z wizami, ubezpieczenie zostało kupione. Czas na detale, czyli planujemy co chcemy zobaczyć i ile to nas będzie kosztowało.Pierwszy dzień wycieczki minie nam w podróży lotniczej z Polski do Wietnamu.
Pierwszy dzień po przylocie do Sajgonu, czyli drugi dzień naszej podróży, nie może być przeładowany atrakcjami, musimy się zaaklimatyzować i odsapnąć po wielogodzinnym locie. Po zameldowaniu w hotelu, szybkim prysznicu pierwsze kroki skierujemy do biura Mekong Express aby potwierdzić nasz wyjazd do Kambodży. Potem zapewne udamy się na posiłek i mały rekonesans po okolicy.
Trzeci dzień minie nam w podróży busem do Siem Reap.
Czwartego dnia planujemy udać się nad jezioro Tonle Sap i kupić bilety do kompleksu Angkoru. Tego dnia świętować będziemy Sylwestra, mamy zarezerwowaną kolację z pokazami tańców khmerskich w restauracji Koulen. Nowy Rok powitamy albo na mieście albo w hotelowym basenie ;)
Piątego dnia zamierzamy zwiedzić Angkor.
Szóstego dnia wrócimy do Sajgonu.
Siódmego dnia zwiedzimy kolejne ciekawe miejsca w Sajgonie.
Ósmego dnia pojedziemy do Mui Ne i po obiadku zamoczymy się w Morzu Południowochińskim. W Mui Ne będziemy mieszkać przez sześć dni. Możemy spędzić ten czas na plaży, możemy spacerować po czerwonych wydmach i czerwonym kanionie, możemy wybrać się do miasta Phan Thiet, możemy zrobić wycieczkę do świątyń położonych na górze Takou...
Czternastego dnia wrócimy do Sajgonu i zwiedzimy kolejne obszary tego miasta.
Piętnastego dnia planujemy wybrać się w Deltę Mekongu.
Szesnastego dnia odwiedzimy ostatnie atrakcje Sajgonu i zrobimy zakupy.
Siedemnastego dnia wrócimy do Polski.
Planowany całkowity koszt wyprawy to 5800 zł/osoba. Zobaczymy jak to wyjdzie w rzeczywistości (spisano: 23.10.2016r.).
Wycieczka, czyli jak mają się plany do rzeczywistości
Nasza wycieczka zaczęła się od przygody z Polskim Busem, na który udało się nam kupić bilety po 5 zł!. Wyjechaliśmy z Gdańska w kierunku Warszawy, ale za Elblągiem dopadła nas awaria świateł i musieliśmy czekać na kolejny bus. I w stolicy zamiast o 22:00 byliśmy ok. 1:00. Do hotelu zajechaliśmy na szybki prysznic, przepakowanie walizek i 3 godz. snu. Rano pijani ze zmęczenia ruszyliśmy na lotnisko Chopina i zaczęliśmy naszą podróż do Wietnamu.Nasze przygody trwały dalej: wylot do Frankfurtu przekładano 3 razy, ale na szczęście zdążyliśmy na kolejny samolot. I to jaki: dreamliner Vietnam Airlines! Rewelacja! All inclusive na pokładzie, wszystkiego do woli, w łazienkach jednorazowe szczoteczki z pastami do zębów, grzebienie, maszynki do golenia, balsamy do ciała... Totalna rozpusta i to wysokiej jakości. Nawet naczynia samolotowe były wysokiej jakości :)
![]() |
Jedno z dań w samolocie linii Vietnam Airlines |
Po 11 godzinach lotu postawiliśmy stopy na wietnamskiej ziemi. Tuż przed lądowaniem widzieliśmy jakie ogromne jest Ho Chi Minh i jak dużo skuterów po nim jeździ. Warszawa to karzełek w porównaniu z Sajgonem. Spacerując po tym mieście mieliśmy okazję nie raz się o tym przekonać.
Z samolotu udaliśmy się na terminal do okienka wizowego. Procedura przebiegła sprawnie, przeszliśmy przez kontrolę paszportową całkiem płynnie. Po odebraniu walizek i wymianie walut w kantorze (opłaca się, przelicznik wynosił 1 USD = 22800 DNG) poszliśmy znaleźć transport do hotelu. Z internetu wiedziałam, że koszt przejazdu taksówką w okolice ulicy Bui Vien to 6 USD. Tuż po wyjściu z terminala podszedł do nas nagabywacz i namówił na jazdę minibusem. Koszt wyszedł taki sam jak za taksówki, plusem było to, że cała ekipa jechała jednym pojazdem. Po godzinie przebiliśmy się w okolice hotelu. Wysiedliśmy przy lokalu ALEZZ BOO, zgodnie z opisem otrzymanym od managera hotelu i udaliśmy sie wąską uliczką na miejsce naszego pierwszego noclegu: do hotelu Galaxy Capsule Hotel. Byliśmy w hotelu około godziny 10:00, doba hotelowa zaczyna się od 14:00, ale obsługa przygotowała dla nas pierwszy pokój, w którym zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na mały rekonesans po okolicy.
Sajgon przywitał nas upałem, milionem motocykli, hałasem i spokojem kilka metrów od głównych ulic... Feeria zapachów i kolorów wręcz raniła nasze zmysły. Potrzebowaliśmy paru dobrych chwil by ochłonąć, by przywyknąć nieco do nowego środowiska w którym nagle się znaleźliśmy. Przeszliśmy przez gwarną ulicę Bui Vien, zajrzeliśmy do wspaniałej pagody Chua Thien Hau (otwarta 6:00 - 17:30, wstęp bezpłatny), zrobiliśmy rozeznanie w ofercie Ben Thanh Market (otwarty 7:00 - 19:00, towary wszelkie, ceny - zależne od umiejętności targowania) i wtargnęliśmy do świątyni hinduskiej Mariamman Hindu Temple (otwarta 7:00 - 18:00, wstęp bezpłatny). W drodze powrotnej zaszliśmy do biura Mekong Express i potwierdziliśmy nasz wyjazd do Kambodży.
Wnętrze świątyni Chua Thien Hau |
Wejście do Chua Thien Hau |
Przebijamy się przez jezdnię do Ben Thanh Market |
Wejście do Mariamman Hindu Temple |
Wróciliśmy do Galaxy Hotel & Capsule, zameldowaliśmy się we wszystkich naszych pokojach. I spotkało nas rozczarowanie. Pokoje okazały sie małe, bez okien, w łazience słuchawka prysznicowa wisiała nad sedesem... Kolejne rozczarowanie tym hotelem spotkało nas rano: obsługa obiecała nam przygotować pieczywo, kawę i herbatę na godzinę 6:00, gdyż o 6:40 mieliśmy stawić się przed biurem linii Mekong Express i wyruszyć do Siem Reap w Kambodży. Zeszliśmy o 6:00 na dół - nic nie było! Recepcja była pusta, na sofie w lobby ktoś spał. Niewiele myśląc sami weszliśmy do kuchni, znaleźliśmy herbatę, wody mineralne, czajnik, cukier... obsłużyliśmy się sami, a na śniadanko musiały wystarczyć nam suchary i puszki z szynką zabrane przez jednego z nas... Bye bye Galaxy - więcej tu nie wrócimy!
30 grudnia 2016 roku o godzinie 7:00 wsiedliśmy do busa Mekong Express i wyruszyliśmy w ponad 12 godzinną podróż do Siem Reap. Sam bus był całkiem komfortowy, klimatyzacja działała, można było opuścić oparcie foteli i pospać. Obsługa rozdała nam po 0,5 litra wody mineralnej, ciastka i kanapki w kartoniku oraz mokre jednorazowe chusteczki. W busie była toaleta, ale nie miałam potrzeby korzystać z niej. Około pół godziny po wyjeździe z miejsca zbiórki obsługa busa rozdała nam deklaracje wizowe do Kambodży abyśmy je uzupełnili. Godzinę później pan z obsługi zaczął zbierać te deklaracje i paszporty oraz pieniądze na zakup wizy. I zamiast 30 USD wołał 35 USD. Nie daliśmy! Przypomniały mi się opisy takich sytuacji jakie czytałam w internecie. Wszystko się zgadzało! Miły pan stał się najpierw namolny, później niemiły. Najpierw tłumaczył, że on pośredniczy i bardzo ułatwia pozyskanie wizy, że jak on idzie po wizy to nikt nam nie będzie bagażu sprawdzał. Później straszył, że będą musieli nas zostawić, że straż nas dokładnie sprawdzi, że będziemy mieli kłopoty. Byliśmy nieugięci, nie daliśmy zarobić mu 40 USD! Na granicy i tak wszyscy musieli wysiąść z busa i udać się do punktu kontroli granicznej w Wietnamie po pieczątkę wyjazdową. I tu ważna informacja: kolejki do budek straży granicznej są pozorne: ludzie kładą paszporty na biurku urzędnika i stoją przed budką czekając aż on wbije im pieczątkę i odłoży paszport na ladę. Należy podejść do biurka nie zważając na tłum i położyć swój paszport - najlepiej kilka paszportów naraz. Po odbiorze paszportu z pieczątką wyjazdową z Wietnamu należy przejść pieszo na stronę Kambodży i w kiosku przed wejściem do budynku odpraw kupić wizę. I tu czeka nas kolejna próba wyłudzenia pieniędzy. Nad okienkiem wisi informacja: Wiza kosztuje 30 USD. Pan urzędnik woła 32 USD. Nie z nami te numery! Dajemy tyle ile widnieje na informacji albo wołamy kierownika! Wściekły urzędas bierze od nas po jednym paszporcie i powoli wypełnia druki wizowe oraz wydaje resztę ze 100 USD. Ale wydaje 70 USD, czyli nie bierze w łapę! Tak robi z 3 paszportami, po czym nudzi go ta opieszałość i kasuje nas już za wszystkie kolejne wizy na raz. Bogatsi o wizy, ubożsi o 30 USD idziemy do punktu odprawy. Skan lewej ręki, skan prawej ręki, piecząteczka i idziemy do busa. "Pięć dolarów" - mówimy z uśmiechem do naszego znajomego z obsługi busa... I ruszamy podziwiać krajobrazy krainy Khmerów! Jest piękna! Po drodze stajemy trzykrotnie: dwa razy przy barach na szybki posiłek i na toalety, raz w stolicy Kambodży - Phnom Penh, gdzie przesiadamy się do busa jadącego w okolice Angkoru. Do Siem Reap docieramy około 21:00. Tuk tukiem dojeżdżamy do hotelu Xing Angkor Hotel. Zameldowanie przebiega sprawnie, pokoje na nas czekają. Również konsjerż ma przygotowane wycieczki, zgodnie z mailingiem jaki z nim wcześniej prowadziłam. I tak na ostatni dzień 2016 roku mamy zarezerwowany mini bus, którym będziemy zwiedzać kompleks świątyń Angkoru. Koszt busa dla naszej 8-osobowej ekipy wychodzi taniej niż koszt wynajęcia tuk-tuka: tuk-tuk kosztuje 18 USD i zabiera po 3 osoby, bus kosztował 45 USD i zabrał nas wszystkich. Na dodatek w busie była klimatyzacja i zimna woda do picia oraz można było zostawić swoje rzeczy na czas zwiedzania. Super! Jeszcze tylko szybki prysznic i idziemy na kolację. Trafiamy do Bombay Kitchen! Chicken Tika Masala to arcydzieło! Mniam! Wrócimy tu jeszcze!
Polecana restauracyjka w Siem Reap |
Budynek z kasami do Angkoru |
Kolejki po bilety do Angkoru |
Angkor - nadchodzimy! My i tysiące innych! Moc jest z nami! Pierwsza na trasie jest świątynia Angkor Wat. Nie zdawaliśmy sobie sprawy jak olbrzymi jest to kompleks! Chcieliśmy umówić sie z kierowcą za godzinę, ale na szczęście on sam zaproponował nam dwie godziny. Wiedział co mówi. Zwiedzanie zabrało nam 2,5 godziny i uwierzcie - nie wszędzie zachodziliśmy. Angkor Wat ma w sobie jakąś moc, pozytywna energię, nie spotkaliśmy w nim ani jednej naburmuszonej osoby. Wszyscy byli dla siebie mili, uśmiechali się, stawali do wspólnych zdjęć... przedstawiciele wszystkich narodów świata razem, w pokoju! Niesamowite! Na prastarej ziemi, w prastarej świątyni dominuje dobro! I to czuć!
Angkor Wat |
Ludzie w Angkor Wat |
Angkor Wat |
Mnich z Angkoru |
Po zwiedzeniu Angkor Wat kierowca zawiózł nas do kolejnej świątyni: Angkor Thom, do kompleksu Bayon znanego z posągów przedstawiających głowy z 4 twarzami. Podziwialiśmy, zrobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy dalej. Wspięliśmy się na piramidę Baphuon, podziwialiśmy Taras Słoni.
Bayon |
Bayon |
Baphuon |
Czas na luncz! Kierowca zawiózł nas do restauracji w pobliżu kompleksu Ta Prohm. Obiadek był smaczny i niedrogi. Najedzeni, po krótkim odpoczynku ruszyliśmy zwiedzić ostatni kompleks na naszej dzisiejszej trasie: Ta Prohm. Kompleks w którym widać jak agresywna jest dżungla: drzewa swymi potężnymi konarami wciskają się pomiędzy bloki świątyni, rozrywają je, oplatają, zasłaniają... Wrażenie jest niesamowite! Nie dziwimy się, że tu kręcono sceny z Angeliną Jolie do filmu Tomb Rider. Miejsce jest jedyne w swoim rodzaju!
Ta Prohm |
Ta Prohm |
Ta Prohm |
Tancerze z Koulen Restaurant |
Największa niespodzianka tego dnia spotkała nas w drodze powrotnej z Koulen do hotelu. Gdy byliśmy w niedalekiej odległości od Xing Angkor Hotel to usłyszeliśmy muzykę i śmiechy dobiegające z jednego podwórka. Nie wiele myśląc zajrzeliśmy tam. A gospodarze widząc nas natychmiast podlecieli do nas z piwem w ręku i zaciągnęli na swoją prywatną imprezę sylwestrową. Napoili nas, nakarmili i wytańcowali całkowicie bezinteresownie. Byli zadowoleni, że dobrze się bawimy i chętnie stawali do wspólnych zdjęć z nami. Niesamowite! Co za ludzie! To był najbardziej niezwykły Sylwester jaki przeżyliśmy do tej pory!
Pierwszego dnia 2017 roku wybraliśmy się na wycieczkę nad największy zbiornik Azji południowo - wschodniej: nad jezioro Tonle Sap. Zawiózł nas nasz kierowca z Angkoru tym samym busem co dzień wcześniej. Do kosztów busa wynoszących ponownie 45 USD/bus doszedł koszt rejsu łódką przez pływające wioski wynoszący 15 USD/osoba. Oj warto było pojechać! Cała łódka tylko dla nas, Kapitan tylko dla nas. Dał nam nawet poprowadzić swoją łajbę - pyszna zabawa! I wspaniale, prostą angielszczyzną opowiadał o życiu na wodzie, o obyczajach i obrzędach, o przeprowadzkach wioski 6 razy do roku zgodnie z cyklem podnoszenia się i opadania poziomu wód w jeziorze. Tonle Sap w styczniu ma połowę swojej głębokości i schnie do kwietnia. Wody jeziora są mętne, jakby błotniste. Tonle Sap w języku Khmerów oznacza "zbiornik czystej wody". I podobno w lipcu - sierpniu wody jeziora są naprawdę czyste, mają turkusowy kolor. Samo jezioro jest ogromne, nie widzimy drugiego brzegu ani z pokładu łódki, ani z punktu widokowego na pływającej platformie będącej sklepem i hodowlą krokodyli w jednym. Pływające domy wyglądają biednie, jak prowizoryczne szopy. Podczas rejsu widzimy sceny jak z filmów o życiu w dorzeczu Amazonki: ludzie śpią w hamakach na swoich łajbach, piorą w rzece, gotują coś, pływają łodziami z silnikami typu peke - peke (wyjmowanymi razem ze sterem), dzieci bawią sie w błocie... Biedni ale uśmiechnięci ludzie...
Życie na wodzie / Tonle Sap |
Naprawa sieci / Tonle Sap |
Dostawa jedzenia / Tonle Sap |
Dziecięce igraszki / Tonle Sap |
Po wizycie w pływających wioskach przyszedł czas na zwiedzenie Siem Reap i na małe zakupy. Miasteczko Siem Reap zaskoczyło nas pozytywnie: dużo sklepów, restauracji, przyjemna architektura, mili ludzie. Udaliśmy się na drugą stronę rzeki Siem Reap, do marketów, do świątyń, do Hard Rock Cafe... Przeszliśmy się słynną ulicą Pub Street, nakarmiliśmy stopami rybki (fish spa), zrobiliśmy zakupy na Night Market i tuk tukiem wróciliśmy na noc do hotelu.
Siem Reap |
Siem Reap |
HRC w Siem Reap |
Market w Siem Reap |
02 stycznia 2017 roku zameldowaliśmy się rano na stacji busa Mekong Express i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Sajgonu. Podróż przebiegała podobnie jak ta z 30 grudnia, z tą różnicą, że nikt już nie rozdawał deklaracji wizowych i nie próbował od nas wyłudzić dolarów. Na granicy od strony Kambodży musieliśmy zabrać swoje bagaże i przetaszczyć je aż na stronę Wietnamską. W czasie przeprawy Wietnam - Kambodża nie było takiej akcji, bagaże jechały w luku bagażowym. Taszczenie było do rzekomej kontroli zawartości, ale tak na prawdę nikt nic nie kontrolował, walizy przejechały przez monitor z promieniowaniem X a monitora nikt nie obserwował. Pic na wodę, fotomontaż - słoń by przeszedł gdyby chciał. Oczywiście musieliśmy odstać swoje w dusznej hali bo urzędnikom nie było spieszno aby wbijać pieczątki do paszportów. Po stronie Wietnamu poszło na szczęście dużo sprawniej i mogliśmy ruszyć dalej. W okolicy hotelu byliśmy grubo po 21:00. Zameldowaliśmy się w Brilliant Hotel bez problemu, zostawiliśmy bagaże i poszliśmy na szybką kolację.
Phnom Penh |
Phnom Penh |
Hotel Brilliant w pełni spełnił nasze oczekiwania. Był czysty, elegancki, pokoje w sam raz, łazienki w pełni wyposażone, wszystko działało sprawnie, była suszarka do włosów i czajnik do parzenia kawy i herbaty. Obsługa była miła i uczynna: trzykrotnie przygotowali dla nas śniadanie godzinę wcześniej niż zwyczajowo serwują, mogliśmy zostawiać w pokojach karty aby działała klimatyzacja i zasilanie a obsługa bez problemu jeździła z nami na piętra i otwierała nam drzwi. Brilliant położony był jakieś 30 metrów od Galaxy, również w bocznej i cichej uliczce, oferował pokoje w tej samej cenie ale za to ze znacznie wyższym standardem. W Galaxy nie mieliśmy okazji testować śniadania, ale w Brilliant były one pyszne i obfite: wędliny, sery, pomidory, ogórki, arbuzy, jajka i dania z karty robione na zamówienie (omlety, jajecznice, zupy...). Jak byśmy mieli wrócić do HCM, to będziemy nocować w Brilliant Hotel.
Szykują nam wcześniejsze śniadanko w Brilliant Hotel |
Przed wejściem do Brilliant Hotel |
Widok z pokoju w Brilliant Hotel |
03 stycznia 2017 roku tuż po śniadaniu poszliśmy potwierdzić nasz wyjazd do Mui Ne, odwiedziliśmy biuro linii The Sinh Tourist. Po otrzymaniu biletów na autobusy poszliśmy piechotą do Cholon, dzielnicy chińskiej w Sajgonie. Szliśmy ulicą Nguyen Trai obserwując życie mieszkańców miasta. Zwiedziliśmy piękne świątynie chińskie i katolickie, zajrzeliśmy na targ, odetchnęliśmy przy pięknej fontannie z olbrzymim smokiem (w parku Cong Vien Thang Long).
W drodze do Cholon |
Nguyen Trai |
Nasiona Lotosu |
Owoce |
Hoi Quan Nghia An |
Wnętrze Hoi Quan Nghia An |
Detale Thien Hau Temple |
Wejście do Hua On Lang |
Ulice Cholon |
Ulice Cholon |
Wnętrze kościoła katolickiego w Cholon |
Fontanna smoka |
Przy Binh Tay Market w Cholon |
04 stycznia 2017 roku o godzinie 7:00 stawiliśmy się przy biurze The Sinh Tourist a następnie zostaliśmy położeni w pryczach sleeping busa. To było przeżycie. Dziwne wrażenie! Ale wygodnie było leżeć a nawet spać, nogi odpoczywały. Około godziny 12:00 zostaliśmy wysadzeni tuż przy hotelu Tien Dat Resort. Zameldowanie poszło sprawnie, dostaliśmy pokoje obok siebie co niewątpliwie ułatwiało nam organizowanie wspólnych wyjść.
![]() |
Sleeping bus |
Hotel Tien Dat Resort to przyjemny obiekt, jedna jego część leży tuż przy morzu, druga zaraz po drugiej stronie ulicy - od strony wzgórza. Goście korzystają z obu części, w obu częściach są baseny i leżaki. Dostaliśmy pokoje superior i byliśmy zadowoleni z ich standardu. W pokojach były łazienki z codziennie uzupełnianym zestawem kosmetyków i suszarką do włosów, kabina prysznicowa była ogromna. W pokoju była lodówka, codziennie uzupełniane wody mineralne oraz saszetki z kawą i herbatą, były szklanki i kubki oraz czajnik do gotowania wody, był telewizor z płaskim ekranem, biurko, krzesła i stolik. Ręczniki kąpielowe i plażowe zmieniane były codziennie - taki mały luxusik :)
Tien Dat Resort |
Tien Dat Resort - Hill Side |
![]() |
Tien Dat Resort - mebelki w recepcji |
05 stycznia 2017 roku pojechaliśmy taksówką do miasteczka Phan Thiet. Kurs w jedną stronę kosztował 100.000 DNG, czyli około 4,5 USD do podziału na 8 osób. Poprosiłam kierowcę aby zawiózł nas do najstarszej świątyni w Wietnamie poświęconej kultowi wieloryba: Dinh Van Thuy Tu (otwarte 7:30–11:30 i 14:00–17:00 , wstęp 3000 DND). W tej świątyni znajduje się szkielet największego wieloryba złowionego w Wietnamie (22 metry długości) oraz kości ponad 100 innych wielorybów.
Dziedziniec świątyni wieloryba |
Szkielet wieloryba |
Wnętrze świątyni |
Port rybacki |
Wieża ciśnień |
Następnie skierowaliśmy się do szkoły i muzeum Ho Chi Minha (otwarte 7:30 - 16:30, wstęp bezpłatny), po drodze zwiedzając małą świątynię, do której za uśmiech wpuścili nas jej opiekunowie.
Świątynia zwiedzona za uśmiech |
Ogrody szkoły Ho Chi Minha i Jackfruit |
Ogrody szkoły Ho Chi Minha i Pomelo |
Ogrody szkoły Ho Chi Minha i Karambola |
Muzeum Ho Chi Minha |
Świątynia za szkołą Ho Chi Minha |
Widok ze świątyni na teren szkoły HCM |
Trening przed świętem Tet |
Na zakończenie wizyty w mieście udaliśmy się na targ, który nie dość, że zajmował dwie wielkie hale, to jeszcze ciągnął się po sąsiednich uliczkach. Można tu kupić wszystko, ceny wywoławcze były niższe niż w Sajgonie.
Owoce na targu w Phan Thiet |
Mobilna lodówka |
Wieczorem poszliśmy na kolację do jednej z pobliskich restauracji. Po drodze wstąpiliśmy do świątyni - klasztoru żeńskiego w Mui Ne.
Świątynia w Mui Ne |
Smok :) |
Mniszki |
Kolej linowa na Takou |
Brama i 1000 schodów do Buddy |
W drodze do Buddy |
Laksmi - bogini bogactwa; Vishnu - wszechmogący; Bhumi - bogini ziemi |
Największy leżący Budda w Wietnamie: 49 m długości |
Święta jaskinia |
Widok z równoległej do Buddy świątyni |
Klasztor na Tokou Mountain |
W lokalnym busie |
Red Sand Dunes |
Port rybacki w Mui Ne |
Towary w porcie rybackim w Mui Ne |
08 stycznia 2017 roku pojechaliśmy lokalnym busem za 13.000 DNG (ok. 0,6 USD) do kanionu zwanego Fairy Stream (wstęp darmowy). Spacerując po Mui Ne łatwo można przegapić wejście do tego malowniczego miejsca, gdyż zaczyna sie ono przy knajpie nad rzeką. Za to dalej - poezja! Około 2 godziny relaksacyjnego spaceru korytem rzeki do wodospadu i z powrotem. Polecam!
Kierunkowskaz do kanionu |
Początek kanionu |
Kanion |
Kanion |
Wodospad |
Krówki w kanionie |
Podziwiamy umiejętności |
![]() |
Zachód słońca w Mui Ne |
![]() |
Tien Dat Resort: basen czy morze? |
Morze Południowochińskie przy Mui Ne |
10 stycznia 2017 roku wymeldowaliśmy się z Tien Dat Resort i busem The Sinh Tourist wróciliśmy do Sajgonu. Około godziny 13:00 zameldowaliśmy się w znanym nam już Brilliant Hotel, wzięliśmy szybki prysznic i ruszyliśmy poznawać kolejne atrakcje miasta Ho Chi Minha.
Pan i jego pupil w HCM |
Przebijamy sie w kierunku Amusement Park w HCM |
Jednym z najważniejszych miejsc w Sajgonie, które uważam że warto odwiedzić, jest Muzeum Wojny (War Remnants Museum otwarte 7:30 - 17:00, wstęp 15.000 DNG = 0,7 USD). Sala Orange zrobiła na nas największe wrażenie! Nigdy więcej wojny!
Muzeum Wojny |
Muzeum Wojny |
Reunification Hall |
Czołgi Wietkongu |
Wejście do Diamond Plaza |
Notre Dame widziane z Diamond Plaza |
Przy katedrze znajduje się budynek Poczty Głównej w Sajgonie i Hard Rock Cafe. W niewielkiej odległości jest Gmach Opery, który pięknie wygląda w nocnej scenerii, podobnie jak Ratusz i pomnik Ho Chi Minha.
Poczta w Sajgonie |
Wnętrze budynku poczty |
Sajgon Opera House |
Widoki z ulicy Le Loi |
Ratusz w HCM |
Widoki z ulicy Le Loi |
11 stycznia 2017 roku wyruszyliśmy na wycieczkę do Delty Mekongu (Cai-Be/Vinh-Long w cenie 13 USD/osoba, cena zawiera lunch, występ zespołu pieśni i tańca czyli miauczenie z Delty Mekongu oraz bilety wstępu do wszystkich atrakcji). Wycieczkę kupiliśmy w recepcji Brilliant Hotel i możemy ją szczerze polecić. Był rejs większym statkiem, była przeprawa kanałami na małych łodziach sterowanych za pomocą pań z wiosłami, była fabryka cukierków z kokosów, fabryka papieru ryżowego, wódki i popcornu z ryżu, był smaczny lunch, była jazda po wiosce na rowerach, były występy folklorystyczne... I miliony wrażeń oraz setka zdjęć.
Przystań w Cai-Be |
Prom na Mekongu |
Życie w Delcie Mekongu |
Produkcja Coconut Candy |
Produkcja papieru ryżowego |
Przeprawa przez kanały Mekongu |
Jazda na rowerach po wyspach Delty Mekongu |
![]() |
Występy ludowe |
Przewoźnik z Cai-Be |
Xa Loi Pagoda |
Xa Loi Pagoda |
Emperor Jade Pagoda |
Emperor Jade Pagoda |
Emperor Jade Pagoda |
Muzeum Historii Wietnamu |
ZOO w Sajgonie |
ZOO w Sajgonie |
Muzeum Pozostałości Wojennych w Sajgonie |
Ambasada USA w HCM |
Nabrzeże rzeki Sai Gon |
Bitexo Tower |
W świątyni hinduskiej |
Ben Thanh Market |
Po wizycie w Azji pozostaje niedosyt. Zarówno Wietnam jak i Kambodża to krainy życzliwych ludzi, to miejsca zielone, pełne kolorowych świątyń, mnichów w pomarańczowych szatach, smacznych owoców, miliona skuterów wyłaniających się z każdego niemal zakamarka, gwaru i spokoju parę metrów od głównej ulicy... Miejsca, w których byliśmy poznawaliśmy pieszo, wędrując po ulicach i parkach. Było to możliwe dzięki dobrze wybranej lokalizacji hoteli. Hotel w Sajgonie był położony w podwójnie dogodnej lokalizacji: było blisko do głównych atrakcji miasta oraz było blisko do punktów wyjazdu do Kambodży i do Mui Ne - siedziby obu biur Mekong Express i The Sinh Tourist położone są w obrębie 100 metrów od hotelu. Taka lokalizacja umożliwiła szybkie i bezstresowe dotarcie do miejsc wyjazdów. Odległość hotelu Brilliant od ulicy Bui Vien, od restauracji i pubów, od salonów masażu, od marketów wynosiła 5 minut pieszo :)
Koszt całej wycieczki dla jednej osoby, oczywiście bez wydatków na zakupy pamiątek, wyniósł 5600 zł (przeliczając 1 USD = 4,2 PLN). Przejazdy lokalne, bilety wstępu oraz koszty jedzenia były niższe niż założyliśmy! Tak trzymać!
Azjo - wrócimy kiedyś do Ciebie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz