Promocja! Last minute! Tajlandia - Pattaya 8 dni za 3000 zł, a w
cenie lot, transfery i hotel ze śniadaniami. Nie ma co myśleć -
bierzemy! Resztę jakoś się ogarnie na miejscu :) Biuro podróży jest
nieważne w tym przypadku, ważne że NO TO FRU!!! Lecimy!!! Warszawa -
Moskwa - Bangkok! Lot by Aeroflot! Wspaniale!!! Szybka i odważna
decyzja, sama nie dowierzam że to zrobiłam!
 |
Lotnisko w Bangkoku |
Jomtien i Pattaya
Zakręcone po długim locie, zaszokowane
całkowitą zmianą klimatu, zauroczone wszechobecnym uśmiechem dotarłyśmy
do hotelu w miejscowości
Jomtien. Rewelacja! Sił brak, ale szybki
prysznic stawia nas na nogi. Szkoda czasu na leżenie, idziemy na
rekonesans po okolicy. Pierwszy raz w życiu jestem w tym rejonie świata.
Pierwszy raz widzę tyle różnorodnych owoców, kuchnie na kółkach,
smażone robale, świątynie buddyjskie... Gdzie nie obrócę głowę tam widzę
nowe! Mali, mili ludzie uśmiechają się do nas - Sawad dee kha!
 |
Mapa Pattaya City |
 |
Robale dla chętnych ;) |
|
Odbywamy szybkie spotkanie informacyjne z
rezydentem BP, drogich wycieczek nie bierzemy! Tajlandia przedstawia
swoje atuty w internecie, na stronach odpowiednich atrakcji można
znaleźć cenniki i godziny wstępu. Wiemy, co trzeba zobaczyć w Bangkoku i
ile to kosztuje. Nie chcemy dołączać do ekipy, która już zwiedza miasto
i za podwójną cenę zwiedzać ochłapów. Żegnamy się grzecznie i idziemy
dalej.
Pomimo zmęczenia jesteśmy rządne wrażeń, chcemy
doznawać jak najwięcej tej prawdziwej Azji. Za kilkanaście BHT jedziemy
do pobliskiej
Pattaya, na najsłynniejszą ulicę w Tajlandii - na
Walking Street.
Czego tam nie ma? Istne szaleństwo barw i dźwięków. Dziewczynki czy też
chłopcy reklamują swoje lokale, kolorowe neony oślepiają, z ust
walczących bokserów tryska krew...
 |
Walking Street w Pattaya |
 |
Dziewczynki? |
 |
Bokserzy |
 |
Akrobacje z papierosem ;) |
Natłok wrażeń uderza nam do głowy. Zaczyna
dopadać nas zmęczenie ze zdwojoną siłą. Czas na sen, przed nami
pierwsza noc w Tajlandii i zasłużony wypoczynek.
Rano
zjadamy pyszne i obfite śniadanie w hotelu. Głodu nie odczuwamy aż do
wieczora, być może dlatego że na mieście stale czegoś próbujemy.
Odkrywamy nocny market w niedalekiej odległości od hotelu oraz sklep
7-eleven.
Więcej do szczęścia nam nie trzeba, w tych miejscach znajdujemy
wszystko co niezbędne. Na markecie codziennie zachodzimy do
sympatycznych sprzedawców na stragan warzywno - owocowy. Wskazujemy
palcem na owoce i pytamy jak to się je. Uczynny sprzedawca myje i obiera
nam te cuda natury. Testujemy wszystko: gujawy, jabłka różane, liczi,
rambutany, smocze owoce, mango, kokosy, banany, pomarańcze, winogrona,
granaty a nawet duriana - zakazany owoc, którego przekreślony wizerunek
jest wywieszony w każdym hotelu. Mniam!
 |
Stragan z pysznościami |
 |
Smoczy owoc od środka |
 |
Durian po obraniu |
Od czasu do czasu odrywamy się
od straganów i zwiedzamy okolice Pattaya. Na północnym krańcu miasta
znajduje się piękna świątynia wykonana z drewna bez użycia gwoździ czy
śrub:
Sanktuarium Prawdy. Miejsce magiczne, warte zobaczenia!
 |
Sanctuary of Truth |
Bangkok
Mnie ciągnie do Bangkoku. Namawiamy naszych nowych
znajomych z hotelu, wynajmujemy taksówkę (1200 BHT za kurs w 2 strony
dla 5 osób, czyli koszt podróży jednej osoby to 240 BHT = 24 zł) i
razem jedziemy zwiedzić to wspaniałe miasto. Podróż spod hotelu prosto
pod wzgórze
Wat Saket (wstęp darmowy!) trwa dwie godziny, z czego
ponad pół godziny tracimy stojąc w korku w tym wielkim mieście.
Kierowca zostawia nas zdanych samych na siebie i obiecuje czekać na nas
za 10 godzin w Hard Rock Cafe Bangkok. Czas start! One day in Bangkok
show!
 |
Mapa Bangkoku |
 |
Bangkok - widok z Wat Saket |
 |
Wat Saket |
 |
Na szczycie wzgórza Wat Saket |
Wat Saket to liczące około 80 m wzgórze, które mieści wspaniałą chedi
z relikwiami Buddy. Poza pięknie malowanym wnętrzem chedi, możemy tu podziwiać
także zjawiskową panoramę Bangkoku.
Po upojeniu zmysłów bodźcami znalezionymi w Wat Saket łapiemy tuk-tuka i w szalonym rajdzie udajemy się do
Wielkiego Pałacu Królewskiego
(wstęp 500 BHT = 50 zł) . Jestem w spodniach za kolano, koleżanka ma
sukienkę bez rękawów - musimy pożyczyć odpowiednie wdzianka bo policja
obyczajowa nie chce nas wpuścić. Kolejka po patałaszki zabiera nam 30
minut cennego czasu, ale za niewiedzę się płaci. Warto być cierpliwym,
Wielki Pałac to majstersztyk! Najpiękniejsze dzieło ludzkich rąk jakie
widziałam. Tylu ochów i achów jeszcze nie wymówiłam.Na każdym kroku
znajduję nowe cudo, nowe piękno nie spotykane w Europie.
 |
Mapa Pałacu Królewskiego |
 |
Kierowca bombowca w tuk-tuku |
 |
W Wielkim Pałacu |
 |
Wielki Pałac |
 |
Wielki Pałac |
 |
Wielki Pałac |
 |
Wielki Pałac |
 |
Wielki Pałac |
Obok Wielkiego Pałacu znajduje się kolejne cudo,
Świątynia Leżącego Buddy (wstęp 100 BHT = 10 zł). Również trzeba tam iść!
 |
Mapa Wat Pho |
 |
Leżący Budda |
 |
Teren Świątyni Leżącego Buddy |
 |
Mnich |
 |
Misterna robota |
 |
Ogrody Świątyni |
 |
Ołtarzyk |
Po kolejnej potężnej dawce emocji udajemy się do przystani promowej
Tha Tien nad rzekę Menam i płyniemy do przystani
Rachawong w China Town (rejs kosztuje 15 BHT = 1,5 zł), po drodze podziwiając
Świątynię Świtu Wat Arun.
 |
Wat Arun |
 |
Menam |
China Town w Bangkoku zapewnia szokujące
doznania: wąskie uliczki, zaplecza rodem z PRL, wszędobylskie motory
pchające się jeden przez drugiego, gwar, natłok towarów, zapachów i
dźwięków, brud i piękno obok siebie. W China Town zjadam najsmaczniejszą
i najtańszą kaczkę po pekińsku jaką do tej pory jadłam (całe danie za
100 BHT = 10 zł).
 |
Boczne uliczki w China Town |
 |
Sklep w China Town |
 |
Główna ulica China Town - Yaowarat |
 |
Świątynia Złotego Buddy |
 |
Brama do China Town |
Z China Town udajemy się do początkowej stacji metra:
Hua Lamphong.
I kolejne zaskoczenie: metro w Bangkoku jest bardzo nowoczesne, zamiast
biletów jednorazowych wydawane są plastikowe żetony, nie można dostać
się na tory bo przejście zabezpiecza osłona z otwieranymi drzwiami
zsynchronizowanymi z drzwiami pociągu, wszystkie kierunki i przejścia są
dokładnie opisane. Taki to trzeci świat...
 |
Metro w Bangkoku |
Był tuk-tuk, był prom, było metro - czas na kolejny
środek lokomocji: SKYTRAIN. Podniebny pociąg sunie przez miasto na
specjalnie wybudowanych estakadach. Jest tak samo nowoczesny jak metro i
również nie ma do niego papierowych biletów ale automat wydaje
plastikowe karty zabierane przez maszynę przy wyjściu (cena przejazdu
zależy od odległości, kilka stacji to koszt 15 BHT = 1,50 zł). Można?
Można!
 |
Skytrain w Bangkoku |
Z metra na Skytrain przesiadamy się na stacji
Sukhumvit. Skytrainem dojeżdżamy do
Siam Center
i udajemy się do Hard Rock Cafe na spotkanie z kierowcą. Jest! Czeka na
nas uśmiechnięty, zadowolony że już jesteśmy. Spędzamy ostatnie chwile w
Bangkoku podziwiając miasto nocą. Czas wracać do hotelu.
 |
Bangkok nocą |
Kilka chwil ze zwierzętami
Po intensywnym dniu spędzonym w Bangkoku musimy nieco zwolnić tempo. Znajomi z sąsiedniego hotelu polecili nam wizytę w
Wiosce Słoni.
Jeszcze nie głaskałam słonika, nie mówiąc o przejażdżce na nim.
Jedziemy! Wioska położona jest kilka kilometrów za Pattaya, w
tropikalnym ogrodzie. Zaraz po wejściu na teren wioski umieszczone są
klatki i wybiegi z innymi zwierzakami: papugami, tygrysami, krokodylami i
małpami. Fajnie jest móc je dotknąć, ale wzbudziły we mnie poczucie
żalu. Zwłaszcza tygrysy na krótkich łańcuchach aby można było zrobić
sobie z nimi zdjęcie.
 |
Kakadu |
 |
Smutny tygrys |
 |
Małpka |
 |
Tukan |
Za to przejażdżka na słoniku to przyjemność.
Niesamowite wrażenie sprawia dotyk słonikowej skóry i kilku drutów
będących jego włosami. Koszt godzinnego trekingu na słoniu to 1200 BHT =
120 zł, w cenę wliczony jest dowóz busem z miasta do Wioski Słoni.
 |
Słonik |
 |
Słonik |
Po bliskich kontaktach z naturą udaliśmy się na plażę przy hotelu, na wieczorny relaks.
 |
Plaża Jomtien |
Koralowa wyspa
Czas mija nieubłaganie a tyle jest jeszcze przed nami do odkrycia. Niedaleko Pattaya znajduje się wyspa
Ko Lan z pięknymi plażami. Można się dostać na nią lokalnym promem z
Pattaya Harbour za 30 BHT, czyli około 3 zł. Płyniemy! Z pokładu statku podziwiamy nabrzeże Pattaya.
 |
Pattaya od strony morza |
Po 40 minutach rejsu widok zmienia się radykalnie.
Witamy w Raju! Czas na relaks na pudrowym piasku lub w krystalicznej i
ciepłej wodzie. Żal wracać!
 |
Ko Lan Island |
 |
Rajska Plaża |
Atrakcje w okolicy hotelu i Alcazar
Jomtien to spokojniejsze od
Pattaya miejsce ze zdecydowanie ładniejszą plażą. Jest tu sporo sklepów,
nocny market, salony masażu itp. To dobre miejsce dla turystów. Na
plaży jedzenie samo do nich przyjdzie, sklep sam podejdzie, napoje same
podlecą... Żyć nie umierać! Leżę na plaży a tu miła pani przynosi perły.
Nie chcę, ale kupuję bo zjechała z ceną do 500 BHT, co na nasze ozacza
50 zł za komplet biżuterii srebrnej z prawdziwymi perłami. Dziś żałuję,
że nie wzięłam więcej... Spodobały się znajomym w Polsce.
Jomtien
żyje cały dzień, ale pełną piersią oddycha wieczorem. Targ tętni gwarem
i powala zapachami, chętni mogą potańczyć przy muzyce na żywo, inni
mogą pokibicować siatkarzom plażowym. A siatkarzy to oni mają
nietypowych ;)
 |
Siatkarka ;) |
Pattaya, poza Walking Street, ma
ALCAZAR.
Słynny na cały świat kabaret transwestytów. Ladyboys pięknie odziani i
umalowani pokazują publiczności historię Tajlandii, Chin, Japonii a
nawet sceny ze Skyfall. Naprawdę polecam wizytę w tym klubie na
zakończenie pobytu w Pattaya. Koszt ponad godzinnego show to 550 BHT =
55 zł.
 |
Widownia w Alcazar |
 |
Alcazar Show |
 |
Alcazar Show |
 |
Alcazar Show |
 |
Alcazar Show |
 |
Alcazar Show |
 |
Pamiątkowe zdjęcie z Ladyboys |
Po wspaniałym show wracamy lokalną taksówką do hotelu.
 |
Lokalny transport |
Ostatni dzień pobytu w
Tajlandii spędzamy na pobliskiej plaży w Jomtien, łapiąc na zapas
słoneczko i kumulując ciepełko. Wieczorem robimy ostatnie zakupy na
Nocnym Markecie, ostatni raz upajamy zmysły smakiem tajskich potraw i
owoców. Tydzień minął. Jutro wracamy do szarej rzeczywistości w zimowej
Polsce.
 |
Jomtien wieczorem |
Pierwsza wizyta w Tajlandii minęła nam
bardzo szybko, ale pozostawiła miliardy wrażeń i chęć powrotu do tego
krańca świata. Cała wyprawa kosztowała nas około 3600 zł za osobę. W ten
koszt wliczyłam 3000 zł jakie zapłaciliśmy touroperatorowi za lot i
hotel, koszta zakupów spożywczych, przejazdów lokalnych i biletów wstępu
do odwiedzanych atrakcji. Jedyny koszt niewliczony w powyższą kwotę to
zakup pamiątek ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz